Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie 🙂
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
#ANIA
1. Mokosh, Balsam brązujący
Czekałyśmy długo i wreszcie jest! Balsam brązujący z dobrym składem! Pokochałam go od pierwszego wejrzenia i pierwszego powąchania – czy komuś może nie pasować zapach pomarańczy i cynamonu? Można zapomnieć o nieprzyjemnym specyficznym „smrodku”, który zazwyczaj pojawia się przy samoopalaczach i balsamach brązujących.
Balsam jest niezwykle kremowy, ma konsystencję budyniu i lekko złotą barwę dzięki olejowi z marchewki, który znacznie poprawia koloryt skóry. Mokosh to pierwszy balsam tego typu, który faktycznie nawilża moją skórę. To nie lada wyzwanie, bo zazwyczaj produkty zawierające DHA (składnik odpowiedzialny z brązowienie skóry wysusza ją). Dba o to cała masa dobroczynnych substancji – wosk z borówki, olej z baobabu, olej słonecznikowy, a także innowacyjny składnik „MelanoBronze”, który jeszcze bardziej podbija naturalną pigmentację.
Co więcej, nie musimy bać się o smugi czy „efekt pomarańczy” na ciele. Opalenizna pojawia się stopniowo – po pierwszym dniu skóra jest „muśnięta słońcem”, po paru dniach można już uzyskać efekt wakacji na Majorce. Jestem też absolutnie zachwycona jego wydajnością. Używam tego balsamu z przerwami w cyklach po tydzień i praktycznie go nie ubyło! Myślę, że starczy również na te pory roku, kiedy słoneczko już tak nie przygrzewa. Przyznam też, że bałam się trochę stosować go na twarz, ale zupełnie niepotrzebnie. Pięknie wyrównany kolory i efekt „sun kissed skin” gwarantowany!
2. Phenome, Pumeks w kremie do stóp
Gładkie i dobrze zadbane stopy to nie lada wyzwanie. Skóra na piętach jest wyjątkowo trudna w pielęgnacji, dlatego bardzo ważne jest nie tylko jej regularne złuszczanie, ale też nawilżanie. Bez tych dwóch czynników stopy nigdy nie będą gładkie i miękkie. Porządny pumeks i dobry krem to podstawa. A co, gdybyśmy mieli 2 w 1? Właśnie taki produkt stworzyło Phenome!
Drobinki pumeksu dobrze ścierają martwy naskórek, a oleje i ekstrakty nawilżają i odżywiają świeżo peellingowaną skórę. Świetnie pozbywa się zgrubiałego naskórka, jednak może nie poradzić sobie z bardzo zgrubiałą skórą. Dobrze jest go zostawić na kilka minut po aplikacji, aby aktywne składniki miały okazję zadziałać. Pachnie świeżo, jak miętowa herbata ? I wystarczy naprawdę niewielka porcja produktu, aby zrobić porządny peeling. No i to piękne opakowanie…
3. Vianek, Krem do twarzy na noc, Seria Różowa
Po bardzo dobrym kremie na noc od Vianka z serii fioletowej przyszła pora na serię różową. Ostatnio miałam problem z przesuszoną skórą – sesja egzaminacyjna zrobiła swoje. Mało snu i brak regularnych posiłków nie mogły nie odbić się na wyglądzie cery. Ten krem jako jeden z niewielu faktycznie pomógł mi uporać się z zaczerwienioną, zmęczoną skórą. Mimo tego, że jest przeznaczony do cery wrażliwej i suchej nie jest tłusty. Wchłania się szybko i dobrze się go rozprowadza, co dla mnie ma ogromne znaczenie.
Moim zdaniem ten krem świetnie nada się także na dzień, właśnie ze względu na lekką konsystencję. Genialnie nawilża i odżywia skórę, rano budzę się z nową twarzą! W składzie nie znajdziemy gliceryny i oleju sojowego – dla mnie to ogromny plus, bo moja cera bardzo nie lubi się z tym składnikami. Bardzo przypadło mi też do gustu opakowanie z pompką. Pozwala idealnie dozować porządaną ilość produktu. Nie jestem zwolennikiem słoiczków – mam wrażenie, że nie jestem wtedy w stanie zachować kosmetyk w sterylności (no chyba, że jest dołączona do niego szpatułka). Gdybym miała zdecydować, który z Vianków kupić następnym razem to zdecydowanie wybrałabym serię fioletową. Nie ustępuje w niczym serii łagodzącej, po prostu lepiej się u mnie sprawdzał na co dzień. Różowe Vianki polecam za to wszystkim z podrażnioną, suchą i wrażliwą skórą. Będzie działał jak najlepszy kompres ?
#MONIKA
1. BioIQ, Maseczka kompresowana *
Ostatnio pisałyśmy post o maseczkach w płacie i tam wspomniałyśmy, że super alternatywą są np. maseczki kompresowane. I wiecie, co? Są świetne. Sprawdzają się też w podróży, zajmują minimalną ilość miejsca, a skoro i tak bierzemy ze sobą tonik, to wyjazdowe SPA mamy zagwarantowane.
Maseczka z BioIQ jest dobrze wykrojona i ładnie „pije” kosmetyk, którym nią nasączamy. Może to być tonik lub esencja. Super sprawa, jeśli chodzi o natychmiastowe ukojenie i odświeżenie skóry. Warto sobie takie „tabletki” sprawić i mieć je w domowym arsenale ?
2. Organic Shop, Scrub do ciała – Perłowa Róża
To chyba mój drugi kosmetyk tej marki i niestety drugie nieprzyjemne doświadczenie. Pierwszy – żel pod prysznic nie bardzo polubił się z moją skórą, dostałam reakcji alergicznej. Z kolei ten peeling nie bardzo przypadł mi do gustu pod względem zapachu. Lubię różane kosmetyki, ale ten ewidentnie przypomina mi jej sztuczny odpowiednik, a takich nie znoszę. Ale może się komuś spodoba ?
Składowo te kosmetyki prezentują się całkiem nieźle, a nawet niektóre maja certyfikat COSMOS (co oznacza, że rzeczywiście są naturalne). Warto je wypróbować głównie ze względu na cenę, jest bardzo przystępna. A jeszcze co do peelingu – był dla mnie trochę za mocny, ale co do samej konsystencji nie mam zastrzeżeń. Ładnie się rozprowadzał i nie pozostawiał grubej warstwy na skórze po zmyciu. Jeśli chodzi o opakowanie to absolutnie nie nadaje się na podróż. Wieczko nie jest zakręcane, a jedynie przykładane na dolną część. Ostatnio kosmetyki Organic Shop można też dostać w większych drogeriach, więc jest je dość łatwo dorwać ?
3. Goddess Garden, Face The Day SPF 30 Primer
To mój zdecydowany hit nie tylko tego miesiąca, ale zapewne całego lata. Jeśli chodzi o skład, zajrzyjcie na FB, tam macie go rozłożonego na czynniki pierwsze. Tutaj skupię się na działaniu ? Jest to filtr mineralny, więc wiele osób obawia się, że będzie bielił. Uwaga! Nie bieli ? Bardzo szybko się wchłania, dosłownie znika ze skóry. Później odnosi się wrażenie jakby zastygał.
Lubię go stosować pod makijaż, ale też solo. U mnie sprawdza się świetnie w obu przypadkach. Nie świeci się i trzyma podkład w ryzach przez cały dzień. Bardzo dobrze się u mnie sprawdza jako krem na dzień. W zupełności mi wystarcza. Zauważyłam, że przy jego stosowaniu moja skóra bardzo się uspokoiła i co najważniejsze – nie podrażnia mnie, ani nie doprowadza do zapychania porów. Dla mnie genialny kosmetyk i na pewno będę do niego wracać ?
Dostaniecie go na Amazonie lub na iHerb. Ja akurat zamawiałam go z tej drugiej strony i byłam mega zaskoczona szybkością dostawy (5 dni)!
Jeśli chcecie coś zamówić, łapcie kod zniżkowy 5%: MON1428
4. Sylveco, Żel punktowy na wypryski
Jak tylko ten kosmetyk się ukazał na profilu Sylveco od razu wiedziałam, że się wszyscy na niego rzucą ? Miałam trochę racji, ale też sama wpadłam w jego sidła. Jeszcze tego samego dnia go dorwałam stacjonarnie we Wrocławiu i byłam mega ciekawa działania. Jest coś takiego, że produkty typu „żel punktowy” maja od razu lepiej na starcie. Możliwe, że wiele osób pokłada w nich wielkie nadzieje.
Skład moim zdaniem ma świetny. Łączy właściwości antybakteryjne z łagodzącymi, przyspieszającymi gojenie się ran. Zdecydowanie wolę cięższą konsystencję, która zostaje na skórze, ale ta też ma swoje zalety – nie brudzi pościeli i ubrań. Po aplikacji żel daje przyjemne uczucie chłodzenia i szybko się wchłania. Stosowałam go na wysypkę na dekolcie. Warto zaznaczyć, że nie jest to magiczny żel, który z dnia na dzień wyleczy wszystkie zmiany skórne, z którymi się borykamy. Na pewno mogę powiedzieć, że przyspiesza gojenie się ranek i stanów zapalnych. Warto go mieć pod ręką, ale nie spodziewajmy się po nim cudów. Świetnie też działa na ukąszenia po komarach! ?
* Kosmetyk nie jest już dostępny
też kupiłam goddess garden właśnie z waszego polecenia i jestem nim zachwycona!
Pod każdym podkładem i bb kremem wygląda pięknie, to jest efekt "blura" <3
A czy ten vianek będzie "zapychał" skórę? Mam skore bardzo wrażliwa, która lubi gdy czuć krem na buzi, ale niestety mój nos – wyglada jak truskawka – jest pełen zaskórników. Zastanawiam się jaki produkt zwalczylby zaskórniki, ale jednocześnie Utrzymywał na skórze uczucie ulgi? Obecnie używam vianka z serii niebieskiej – komfort na skórze jest niesamowity, ale wpływu na zaskórniki raczej zbawiennego mieć nie będzie 🙁
Ja tak z innej beczki. Zamówiłam maseczke nawilżająca firmy Madara, która kiedyś polecalyscie. Zauważyłam że bardzo wysoko w składzie jest alkohol. Czy nie zaszkodzi mojej tkustej, wrazliwej cerze nsczynkowej? Po co wogole ten alkohol tam dodali? 🙂
Mi ten peeling podszedł jako produkt sam w sobie, natomiast zapach rzeczywiście słaby.
Czy kod zniżkowy na iHerb ma jakiś termin? 😉
nie ma terminu 😉
Super, że się sprawdził!
Nie powinien, ale jest to kwestia indywidualna. Z kolei niebieska wersja ma więcej potencjalnie komedogennych substancji.
Przy zaskórnikach ważne jest odpowiednie oczyszczanie:
http://www.piggypegblog.pl/2017/06/skuteczne-oczyszczanie-skory.html
http://www.piggypegblog.pl/2017/05/fakty-i-mity-o-peelingach.html
http://www.piggypegblog.pl/2016/05/jak-wygrac-z-tradzikiem-i.html
Do tego higiena pędzli, dieta, prewencyjnie maseczki oczyszczające, peelingi.
Alkohol pełni w tym przypadku rolę konserwantu, ale też rozpuszczalnika. W wysokim stężeniu ma pośrednie działanie nawilżające. Może podrażniać bardzo wrażliwą skórę, jednak w maseczce nie powinien wyrządzić większych "szkód".
Super! 🙂 dziękuje bardzo.
Mam pytanie o ten balsam brązujący z Mokosha. Czy dobrze rozumiem, że on się nie zmywa przy kąpieli, tylko opalenizna zostaje? To byłby hit.
Niestety, tak dobrze jeszcze nie ma. Jednak przy regularnej aplikacji efekt jest podtrzymywany, np. kiedy używasz balsamu co drugi dzień. Jeśli nałożysz go tylko raz opalenizna zblednie po około 3 dniach (to kwestia indywidualna).
Właśnie zaopatrzyłam się w polecane przez was podkłady mineralne z lily lolo, teraz jestem na etapie poszukiwania kremu. Ten z vianka śmiało będę używać na policzki a czy do strefy T macie może coś wartego polecenia – głównie zależy mi ba produkcie nawilżającym, ale niekomedogennym, do skory wrazliwej. w większości gdy używałam kremów do skory trądzikowej kończyło się to okrutnym przesuszeniem 🙁
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Zajrzyj do posta o cerze problematycznej. Tam znajdziesz kilka propozycji 🙂
U mnie od tygodnia clochee- matujący krem spf 50.Wreszcie dobry filtr, który nie tylko chroni, ale i upiększa. Jestem bardzo zadowolona.
Hej, czy konsystencja i wrażenie po nałożeniu filtra z Goddess Garden można porównać do filtra z 100%Pure (Oil Free Hydration SPF30), o którym kiedyś wspomniałyście? Mam go (ten z 100%Pure) i zastanawiam się, czy ten z GG jest jego odpowiednikiem. Pozdrowienia 🙂
Niestety nie posiadamy filtra 100% Pure i nie bardzo mamy jak go porównać. Goddess jest leciutki i szybko się wchłania.
O matko, ten ŻEL punktowy śmierdzi ???, w szoku jestem od tego zapachu xD