Z pewnością książka Bożeny Społowicz, „Skin Coach” wprowadziła niemałe zamieszanie wśród kobiet i ich podejścia do codziennej pielęgnacji. My same usłyszałyśmy o autorce relatywnie niedawno, stąd wydany przez nią poradnik wzbudził naszą ciekawość. Książki w tym stylu cieszą się dużym zainteresowaniem ze względu na to, że są swego rodzaju instrukcją (w tym wypadku do pielęgnacji), która krok po kroku objaśnia jak mamy postępować. Jest to znaczne ułatwienie, ale też bardzo duże uogólnienie. Mamy swoje przemyślenia dotyczące tej lektury, więc jeśli ciekawi Was nasza opinia, czytajcie dalej.
Zdrowy styl życia a kondycja skóry
„Przyjmujemy do wiadomości, że chemia zawarta w wysoko przetworzonym jedzeniu nam szkodzi, więc ją wyrzucamy z kuchni. To bardzo dobrze. Ciągle jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele chemii jest w naszym życiu. Używamy kosmetyków nafaszerowanych konserwantami, barwnikami czy perfumami.”
Jest to jak najbardziej trafna uwaga. Świadome wybory nie tyczą się tylko żywności, ale tak naprawdę wszystkiego, co nas otacza – także kosmetyków ? Również zgodzimy się z tym, że wybór odpowiednich produktów jest coraz trudniejszy poprzez otaczający nas przesyt informacji, ale też bardzo rozwinięty marketing. Naprawdę można się pogubić w tym wszystkim.
Minimalizm zawsze wygrywa
Ostatnio podczas jazdy samochodem zwróciłyśmy uwagę na reklamy w radiu. Ponad połowa z nich dotyczyła leków i suplementów na odchudzanie. Przerażające, że w naszym kraju nie promuje się dobrego podejścia do racjonalnego żywienia, a jedynie stwarza się potrzeby zakupu czegoś absolutnie zbędnego.
Gluten – chyba jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów ostatnich lat. Pani Bożena radzi ograniczać (szczególnie w pieczywie). My uważamy, że to kwestia indywidualna. Jeśli, źle go tolerujecie lub z innych przyczyn chcecie z niego zrezygnować, sprawa jest jasna. Radziłybyśmy rezygnację z mąki pszennej i zastąpienie jej innymi, bardziej wartościowymi odżywczo.
Przesłanie Skin Coacha
Szczególnie zgadzamy się z punktami 1,2,3, 5, 7. Reszta według nas jest trochę hybrydą Ewy Chodakowskiej i coachowych haseł… Niemniej jednak, coś w nich jest.
Suplementy
Wiele osób jest przekonanych, że są przeznaczone tylko dla sportowców i ludzi trenujących na siłowni. To błąd! W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest dostarczyć wszystkie mikro i makroelementy z pożywienia. Coraz więcej słyszymy o niedoborach, chociażby witaminy D3. Te ubytki wpływają na pogorszenie funkcjonowania naszego organizmu, dlatego warto zainteresować się tematem. Polecamy wykonać najpierw badania, które pokażą na jakich suplementach powinniśmy najbardziej się skupić. Bardzo ważna jest też jakość przyjmowanego suplementu. Na rynku możemy znaleźć wiele firm, ale tylko niektóre z nich oferują wartościowe produkty. Czasem warto dopłacić kilka złotych więcej za coś, co faktycznie będzie działać. My same przyjmujemy witaminę C (z bioflawonoidami, które zwiększają przyswajalność), magnez (a dokładnie cytrynian magnezu), Omega 3, witaminę D3+K2 (najlepiej działają razem) oraz probiotyk (dla wzmocnienia mikroflory jelitowej). Jeśli nie wiecie, czy probiotyki są dla Was, polecamy film Lelci).
W tym temacie również jak najbardziej zgadzamy się z radami zawartymi w książce. Także z tymi odnośnie aktywności fizycznej. Istotne jest też powolne wprowadzenie zmian i cierpliwość, o których mówi Skin Coach.
Koło skóry
Rodzaje skóry
To chyba jeden z najczęściej powtarzających się problemów u kobiet. Określenie rodzaju skóry to wcale nie łatwe zadanie. Duże zamieszanie wprowadziły nazwy kosmetyków, które narzuciły w pewnym stopniu nazewnictwo. Skóra sucha, normalna, tłusta, mieszana, problematyczna, trądzikowa, naczynkowa, dojrzała? A co jeśli cechy jednej nachodzą się z drugą? To normalne, nie martwcie się. Niewiele osób ma „szablonowy” typ skóry, tym bardziej tą określoną nazwą „normalna”. Według nas prawidłowym podejściem do tematu jest określenie problemów, które się pojawiają. Pani Bożena w swojej książce wyróżniła 4 typy skóry:
- problematyczna – trądzikowa, tłusta, błyszcząca, z trądzikiem, borykająca się z niedoskonałościami i stanami zapalnymi
- interaktywna – wrażliwa, skłonna do alergii i podrażnień,
- hiperpigmentacyjna – z nierównym kolorytem, piegami przebarwieniami
- przedwcześnie starzejąca się – znacznie różniąca się od skóry osób w podobnym wieku pod względem kondycji – poszarzała, z widocznymi zmarszczkami, brak jej jędrności
Taki krótki test może okazać się pomocny, jeśli totalnie nie mamy pojęcia jaki rodzaj kosmetyków jest dla nas odpowiedni. My skupiłybyśmy się głównie na zaznaczonych kwadracikach, a następnie szukałybyśmy składników, które mogą rozwiązać nasz problem oraz unikały tych, mogących go nasilić.
Pielęgnacja
W książce ewidentnie przebija się koncepcja minimalizmu i stwierdzenie, że lepiej mieć 5 droższych dobrze dobranych kosmetyków niż 15 innych, które nie do końca nam służą. Pośrednio się z tym zgadzamy, jednak należy też wziąć pod uwagę fakt, że ciężko od razu jest znaleźć swój idealny krem i nie każdy może sobie na to pozwolić. Również wychodzimy z założenie, że nie każdej skórze będzie służył taki radykalny minimalizm.
Nie potrzebujesz kremu na noc
Ta rada wzbudziła u nas mieszane uczucia. „Skóra podczas snu sama się regeneruje” – tak, owszem, jednak właśnie podczas snu ta regeneracja jest najbardziej aktywna i może przyswajać najwięcej wartościowych składników. W dodatku w nocy, skóra nie jest narażona na działanie czynników zewnętrznych. Dlatego, też uważamy, że w niektórych przypadkach (np. profilaktyka przeciwzmarszczkowa, bardzo sucha skóra) krem czy serum na noc jest nawet wskazany. Naszym zdaniem, stosowanie jakiegokolwiek kosmetyku na noc jest kwestią indywidualną i po obserwacji naszej skóry sami powinniśmy stwierdzić, czy rzeczywiście potrzebuje „pomocy” podczas snu.
Nie potrzebujesz balsamu do ciała, a twarz myj mydłem
Oczyszczanie twarzy
Filtry UV
Przez całą książkę przewija się hasło „stosuj filtry UV”. Znajdziemy ich ogólny opis oraz główny podział na chemiczne i fizyczne. Niestety, zabrakło konkretnych nazw składników, których lepiej unikać (mamy tutaj na myśli filtry przenikające). Naszym zdaniem może to wprowadzać błąd i prowadzić do przeświadczenia, że wszystkie filtry dostępne w sklepach są OK, bo przecież to dobry filtr przeciwsłoneczny. Niekoniecznie… często to właśnie ta grupa kosmetyków ma jedne z najgorszych składów. Przekonałyśmy się o tym tworząc zestawienie oraz post im poświęcony. Jeśli chcecie się dowiedzieć o nich więcej, zajrzyjcie do linków.
Szkodliwe substancje
Znalazłyśmy też krótkie stwierdzenie, które brzmi „Im krótszy skład, tym lepiej”. Jeśli tego uczy Skin Coach to jest to niestety wprowadzanie w błąd. Mamy sporo przykładów na to, że ta zasada bardzo często zawodzi. Z uwagi na to, lepiej patrzeć na składniki, a nie na ich ilość.
Ten rozdział chyba najbardziej nas interesował. Czego Skin Coach radzi unikać i dlaczego? W książce zostały wymienione następujące substancje: parafiny i oleje mineralne, SLS-y, parabeny, talk (te zostały szczegółowo opisane) oraz Quaternium-15, Imidazolinydyl Urea, Methylisothiazoline, Triethonolamine, Sodium Benzoate.
Makijaż
Uważamy, że makijaż jest obrazem na płótnie. Wiadomo, że bez dobrego płótna nie będzie spektakularnego obrazu. Dlatego, najpierw zadbaj o swoje płótno dobierając wartościowe kosmetyki pielęgnacyjne jak i kolorowe, a później przejdź do etapu malowania. Taka nasza rada od serca.
Podsumowanie
Co niekoniecznie nam się podobało? Po pierwsze, niby książka jest bardzo ładnie wydana, ale jednak ma sporo niedociągnięć. Zdjęcia często są umieszczone w niepasującym kontekście do treści, tekst z częstym przenoszeniem wyrazów (naszym zdaniem to bardzo rozprasza), niewyjustowane akapity – może dla niektórych nie będzie to widoczne, jednak dla nas to rzecz, która zwraca uwagę.
Z czym się na pewno utożsamiamy? Z podejściem do naszego zdrowia w każdej dziedzinie życia. Aktywność fizyczna, poziom stresu, dieta, kosmetyki, nasza codzienna rutyna i profilaktyka – jeśli w każdej z tych kategorii znajdziemy balans to pewne jest, że zobaczycie to na własnej skórze.
Po drugie, mamy wrażenie, że teksty zostały napisane z lekkim wydźwiękiem wyższości. Mianowicie, średnio w każdym rozdziale jest swego rodzaju przypomnienie „ja jestem Skin Coachem i to pierwszym nie tylko w Polsce, ale też prawdopodobnie na świecie”, „mam bardzo dużo doświadczenia”, „ja nauczę Cię odpowiedniej pielęgnacji”, „ja wiem, co dla ciebie dobre”. Po którymś z kolei tego typu stwierdzeniu, stało się to naprawdę męczące. Według nas notka autobiograficzna w zupełności wyczerpuje temat, bo wszyscy (chyba) już wiedzą, że Pani Społowicz jest PIERWSZĄ i JEDYNĄ Skin Coach. Jest to lekko sarkastyczne ujęcie tematu, jednak dla nas naprawdę było irytujące podczas czytania. Mamy wrażenie, że autorka patrzy na czytelnika z góry, co znacznie odejmuje przyjemności pochłaniania lektury.
Zapewne ile czytających, tyle opinii, jednak faktem jest to, że książka z pewnością wzbudziła kontrowersję.
Jesteśmy ciekawe, jakie są Wasze wrażenia! Kto już przeczytał, a ko dopiero się do tego zabiera (lub nie).
Jak dobrze przeczytać, że nie tylko ja nie jestem zachwycona tą książką.
Bardzo nie podobała mi się wzmianka o balsamach od ciała- moje nogi po depilacji bez balsamu są czerwone i piekące, jak mam zrezygnować z ukojenia?
Rezygnacja z makijażu też nie wchodzi w grę, bo to po prostu lubię.
Kremy, esencje i sera na noc pomogły mi wyregulować moją cerę, rezygnacja z tego równałaby się z powrotem do stanu nadmiernego przetłuszczania się.
Fakt, książka jest bardzo ładnie wydana i to chyba na tyle, nic nowego się z niej nie dowiedziałam…
Nie miałam książki w ręku ale na stronie fejsbukowej Pani Bożeny jest wpis o krytycznym podejściu do ocm. Sama używam olejku z resibo i mam zupełnie inne odczucia. Nie wiem czy Pani Bożena też ujęła ten temat w książce ale chciałabym poznać Wasza opinie na ten temat. Pozdrawiam serdecznie!
Zgadzam sie w wami w 100% sama przeczytałam ost ta książkę i miałam identyczne odczucia.
Ja miałam już wątpliwości co do samej autorki i tego, co pisała na swojej stronie. Wiele rzeczy traktuje albo jako czarne, albo białe. Tymczasem zapomina zwrócić uwagę na inne ważne aspekty. Wiele jest też powtarzanych banałów,typowych zapychaczy. Od kogoś, kto mianuje się "Skin Coach" oczekuję czegoś więcej. Czasami opisywane rzeczy są tak powierzchowne, że wprowadzają innych w błąd. Przykładem była sytuacja, gdy skin Coach napisała, że szczoteczki sonicznej to zło. Po prostu. Tylko mogą skrzywdzić. Były i takie dziewczyny, co na już chciały wyrzucić swoją Lune za 400 zł, bo Skin Coach tak radzi. Tymczasem wystarczyło wytłumaczyć, że nie należy przesadzać ze złuszczanien skóry, że nie każda cera musi z tego rezygnować i najważniejsze – jak pomaga, to czemu coś odstawiać?
A i dużo o tym było na Facebooku. Skin Coach stwierdziła że to zło i koniec. Bo tak 😀
W kiążce Pani Bożena nie porusza tematu OCM, jednak wypowiadała się o nim na blogu (wpis został usunięty) w bardzo negatywny sposób. My lubimy tę metodę, jednak warto wziąć pod uwagę fakt, że nie sprawdzi się ona u każdego. Więcej info znajdziesz w naszym wpisie: http://www.piggypegblog.pl/2016/01/wszystko-o-ocm.html
Strona chyba budzi większe kontrowersje niż sama książki. Trafna uwaga 🙂
Mam 55 lat i nie wyobrażam sobie, że mogłabym zrezygnować z balsamu a właściwie używam olejek z kwasem hiauloronowym lub po prostu z wodą termalną.
Kiedy wasza książka???? Na rynku brakuje konkretów, większość to lanie wody, ale nie u Was! Także czekam na coś od Was 🙂
Na razie jeszcze o tym nie myślałyśmy, a przynajmniej nie w konkretach 🙂 Pracujemy po cichu na razie nad innym projektem, efekty zobaczysz wkrótce!
A ja z innej beczki: Dziewczyny, weźcie kiedyś na tapetę koreańskie kosmetyki! Coraz ich więcej, blogerki promują, zachwycają się, ludzie kupują… A składy zazwyczaj przerażające! Ogólnie koreański styl pielęgnacji fajny (dokładne oczyszczanie, filtry na słońce, złuszczanie, nawilżanie itp), ale nie znalazłam jeszcze koreańskiego kosmetyku bez PEGów i parabenów.
Gosiu, analizowałyśmy już kilka kosmetyków azjatyckich (w tym koreańskich) na Facebooku. Znajdziesz je w naszej galerii: http://www.facebook.com/piggypegweb
Polecamy też zajrzeć do tego posta: http://www.piggypegblog.pl/2016/10/koreanski-rytua-pielegnacyjny-w.html
Z azjatyckich marek możemy polecić niektóre produkty marki Benton i dosłownie wszystkie pod względem składu marki Whamisa 🙂
dopiero od niedawna testuję kosmetyki z Whamisy: mam toner i krem nawilżający i potwierdzam, są fantastyczne! 🙂
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Swanson Epic Pro lub drugi wieloszczep tej firmy – 16 Strain Probiotic 🙂
dziękuję za szybką odpowiedź 🙂
Książkę właśnie pożyczyłam, zresztą osobie której ją kupiłam 🙂 Słyszałam, że jest naprawdę fajna. Chyba muszę się sama przekonać…
Jezu, dziewczyny, racja!!! W punkt. To jakieś mktg szaleństwo z tymi skin coacherkami. Wydmuchy totalne, sprzedające banały.
Zgadzam się z Wami bardziej niż z Panią Bożeną, szczególnie jesli chodzi o oczyszczanie twarzy. Ja się maluję i nie ma szans żeby zeszło wszystko mydłem.
Książka niestety nie zrobiła na mnie wrażenia, słabo napisana. Ciągle w kółko pisze to samo tylko innymi slowy
Popieram! Różne smaczki zaburzały mi przyjemność czytania, choć ogólnie książka nie jest bez wartości i stanowi dobrą podstawę do refleksji.
Tak czy inaczej, treść tej książki wydała mi się mocno uproszczona. Szczególnie podział na typy skóry wydał mi się zbyt sztywny, a dyktował on późniejsze wskazówki przez całą książkę. Mam skórę bardzo suchą, atopową i jednocześnie z trądzikiem i przebarwieniami. Nie wpisuję się w czarno – białe etykiety typu „problematyczna i tłusta” czy „sucha i bez zaskórników”. Takiego scenariusza Pani Bożena chyba nie przewiduje… Nie byłam więc w stanie bez sceptycyzmu przyjąć uogólnień odnośnie traktowania skóry z takimi problemami. „No tak, ALE….”
Dlaczego autorka artykułu stawia pytajnik w zdaniach, w których trzeba postawić kropkę? To nie są pytania. Ciężko się to czyta.
Coś nam się wysypało przy formatowaniu, nie było tego w pierwtonej wersji. Poprawiłam błędy. Dzięki za czujność 😉
Dziewczyny, a czy mogłybyście polecić jakieś konkretne suplementy, które przyjmujecie? Bo jak same pisałyście „Bardzo ważna jest też jakość przyjmowanego suplementu. Na rynku możemy znaleźć wiele firm, ale tylko niektóre z nich oferują wartościowe produkty.”
Cześć, niestety nie, ponieważ nie polecamy robić tego na własną rękę bez wcześniejszej konsultacji ze specjalistą lub wykonania odpowiednich badań. Najpierw najlepiej sprawdzić, czy mamy jakiekolwiek niedobory i wtedy skomponować odpowiedni plan dietetyczny. Jeśli chodzi o marki, to dużo zależy od konkretnego produktu. Mogę ci wskazać świetne ekspertki, które na pewno pomogą: Anna Podsiadło (@zdrowiej_z_ania), Ania Reguła (@niekoniecznie_dietetycznie), Ewelina Budzyńska (@lelcia).