Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
1. Bania Agafii (Babuszka Agafia), Mydło do włosów i ciała – Cedrowe
Ania: W wersji miodowej – totalna klasyka, prędzej czy później zawsze do niego wracam. Namówiona przez Agnieszkę z napięknewłosy.pl wypróbowałam też wersję cedrową, ale o dziwo nie sprawdza mi się ona tak dobrze. Oba produkty z tej serii mają tą ukochaną przeze mnie konsystencję galaretki/gęstego żelu i za to daję duży plus. Wersję cedrową polubiłam za przyjemny, ziołowy zapach. Natomiast mam wrażenie, że bardziej plątało mi włosy. Nie jest to na pewno kwestia metody mycia – zawsze rozpieniam i rozwadniam wszelkie myjadła przed użyciem. Nawet odżywka nie dawała czasem rady przywrócić włosów do “normalności”, po umyciu były mega szorstkie i nieprzyjemne w dotyku. Zużyłam do golenia i do mycia ciała, ale raczej nie wrócę już do tego kosmetyku.
Monika: Na wstępie warto zaznaczyć, że ten kosmetyk jest mydłem jedynie z nazwy. To tak naprawdę bardzo gęsty żel. Kiedyś miałam już z nim do czynienia, tylko w wersji miodowej, która bardzo mi podpasowała. Postanowiłam więc przetestować też drugą opcję – cedrową. Okazało się jednak, że mimo podobnej formuły, to “mydło” nie sprawdza mi się tak samo dobrze. Po umyciu włosy były nieco tępe i szorstkie, pomimo nałożenia odżywki. Czasem też swędział mnie po nim skalp. Nie do końca odpowiadał mi też zapach tego myjadła – leśny, intensywny. Myślę, że ten kosmetyk polubiliby panowie i w sumie to im polecam przetestowanie go jako żel/szampon pod prysznic. Ja zdecydowanie wolę wersję miodową tego “mydła”.
2. Pure By Clochee, Wygładzający peeling enzymatyczny do twarzy
Ania: Odkąd siedzę w domu w końcu udaje mi się pilnować regularności peelingów 🙂 Ten testowałam przez ostatni miesiąc i muszę przyznać, że jest naprawdę niezły. Nie jest to może najlepszy tego typu produkt jaki używałam w życiu, ale myślę, że wiele osób go pokocha. Jest bardzo, bardzo delikatny. Moim zdaniem wypełnia niszę dla osób, które mają ultra wrażliwą skórę i zraziły się do złuszczania wszelakimi produktami. Na mój gust jest odrobinę zbyt delikatny. Ja lubię efekt instant przy tego typu produktach. Tutaj pojawiają się on stopniowo, przy regularnym używaniu. Można zauważyć wygładzenie i wyrównanie kolorytu. W użyciu jest bardzo przyjemny, ma konsystencję gładkiego kremu. Niestety jak dla mnie jest mega niewydajny i przy jednorazowej aplikacji musiałam zużyć sporo produktu. Plus za cenę i dostępność! Na pewno polecam do wypróbowania osobom, które nie miały wcześniej styczności z peelingami lub zraziły się do nich.
Monika: Ostatnio na rynku pojawiło się sporo nowych propozycji peelingów enzymatycznych, co oczywiście bardzo mnie cieszy, bo głównie takich używam. Przyznam, że przyzwyczaiłam się do tego typu produktów w postaci 2w1, gdzie mamy zarówno substancje złuszczające, jak i ścierające. Peeling od Clochee jest gęsty i zupełnie gładki, jak krem. Tutaj substancjami odpowiedzialnymi za złuszczanie naskórka są enzymy z dyni i ananasa.
Po jego użyciu skóra jest naprawdę gładka i nawilżona. To chyba najdelikatniejszy, a jednocześnie bardzo skuteczny peeling jakiego miałam okazję używać. Na pewno mogę polecić go osobom, które mają bardzo wrażliwą skórę, ale też problematyczną. Świetnie powinien się też sprawdzić przy skórze suchej, odwodnionej. Jest dosyć uniwersalny. Moim zdaniem warto go przetestować, szczególnie z uwagi na jego dostępność i cenę. Na pewno będę do niego wracać. Generalnie cała seria Pure by Clochee jest naprawdę niezła.
3. YOPE, Odżywka do włosów suchych zniszczonych – Orientalny ogród
Monika: Liczyłam na tą odżywkę, naprawdę. Nadal trzymam się postanowienia znalezienia zamiennika z marek cruelty-free dla maski Garnier Hair Food Papaja (nie jest łatwo). Miałam nadzieję, że YOPE da radę. Niestety ta odżywka jest zdecydowanie za lekka dla moich włosów. Owszem, są lśniące po jej użyciu, ale puszą się niemiłosiernie i nie chcą się układać. Niemniej uwielbiam zapach tej odżywki. Jest dość intensywny, ale przyjemny. Myślę, że może sprawdzić się przy niskoporowatych, prostych włosach (np. takich jak ma Ania). Nie będzie ich obciążać i dobrze nawilży. Mam nadzieję, że wyjdą też maski z tej serii, bardziej konkretne i emolientowe. Tymczasem wracam do dalszych poszukiwań.
Orientalna odżywka była dla mnie za słaba, ale mleko owsiane to inna historia. Bije papaję na głowę. (Mam mocno kręcone włosy)
Chyba spróbuję 🙂
Odżywka mleko owsiane jest mega super, zdarza mi się nalozyc na konce nie splukac. Wersja z trawą robiła mi koszmarne siano, warto sprobować innych z serii!
U mnie świetne kombo zrobiło mycie MOO (mycie, odżywka, odżywka. 1M – szampon łagodny, 2 – odżywka proteinowa np. Nivea keratin, 3 – odżywka Yope mleko owsiane. Mam proste włosy i są mega sypie po nich, ale nie wiem jak będzie to wyglądać na kręconych. Mimo wszystko Yope ma spoko kosmetyki. 🙂