Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
1. Eeny meeny, Ochronny krem do twarzy SPF 50
Ania: Byłam szczerze zaskoczona, że ten filtr jeszcze nie pojawił się w żadnym KEGu. To póki co największe zaskoczenie kosmetyczne tego roku. Marka znana z produktów dla dzieci i wrażliwców wypuszcza krem z filtrem. Spodziewałam się dosyć ciężkiej, tłustej konsystencji i twarzy białej jak prześcieradło. A dostałam lekki krem z pigmentem o aksamitnej konsystencji. No miłość od pierwszego użycia, co tu dużo mówić. Super się wchłania, jest niewyczuwalny na skórze, nie zostawia tłustej warstwy. Hit hitów. Warto podkreślić, że to filtr mieszany, który zawiera filtry fizyczne i chemiczne, więc jak dla mnie rozwiązanie idealne.
Jedyny jego “minus” – średnio mi współgrał z innymi kosmetykami nałożonymi, może się wtedy rolować. U mnie najlepiej sprawdza się po prostu solo, zamiast kremu na dzień 🙂 Jedna pompka dozuje idealną ilość produktu na twarz, szyję i dekolt (ok. 1.35g). Wygląda tak samo dobrze przez cały dzień, nic się z nim nie dzieje. Mój tegoroczny ulubieniec 🙂
Monika: Podobnie jak Ania, spodziewałam się białej pasty i tłuściocha, a dostałam wspaniały filtr. Eeny meeny to dla mnie krem absolutnie bezproblemowy. Nic mi nie spływa, skóra się pod nim nie poci, wyrównuje koloryt i lekko rozświetla skórę (nie mylić ze świeceniem się). U mnie sprawdza się w każdym scenariuszu, choć myślę, że dużo tutaj zależy przede wszystkim od struktury skóry i użytych wcześniej kosmetyków. Niektórym się sprawdza najlepiej solo, niektórym na krem. Musicie kombinować, co wypadnie najlepiej. Z makijażem też daje radę.
Myślę, że to filtr, który pokocha się od pierwszego użycia, albo nie będzie pasował już na starcie. Po prostu nie każdemu będzie odpowiadał. Jeśli znajdziecie się w pierwszej grupie, to zapewniam, że ciężko będzie się potem przestawić na inny produkt 🙂 U mnie ten krem sprawdza się fenomenalnie. Mój absolutny hit filtrowy tego sezonu. Moja mama też jest baaardzo zadowolona i w końcu regularnie używa kremu z filtrem (a długa to była droga) – tak jej się spodobał Eeny Meeny, że traktuje go po prostu jak codzienny krem. Więcej o tym filtrze możecie posłuchać w naszym przeglądzie SPFów.
2. BasicLab, Lekki krem ochronny SPF 50+
Monika: Na początku nie było mi z tym filtrem po drodze. Strasznie mi przeszkadzała jego lepkość. Później, przy drugim opakowaniu było już znacznie lepiej. Nie wiem czy coś się zmieniło w formule, ale krem wydawał się lżejszy i bardziej aksamitny. Ten delikatny minus, przeradza się w plus, kiedy nakładacie makijaż – szpachla się naprawdę nieźle trzyma.
Moim zdaniem to fajna opcja dla skóry mieszanej, czy tłustej. Przy suchej, może być po prostu za lekki, jeśli stosujemy go samodzielnie. Mi sprawdzał się najlepiej solo. Na niektórych kremach, czy serum potrafił się rolować i powodować plamy, które wyglądały jak zacieki (mówiłam o tym w przeglądzie filtrów). Trzeba też się z nim sprężać przy aplikacji, bo dosyć szybko się wchłania. Jedna pompka to 0.8g. Starcza mi na twarz, a kolejne porcje dokładam na szyję i dekolt.
Mimo wszystko, uważam, że propozycja od BasicLab to bardzo udany, klasyczny filtr (w dobrym tego słowa znaczeniu). Spełnia wszystkie kryteria – wysoki SPF, dobra ochrona UV, ma fajne filtry i antyoksydanty w składzie, a do tego nie ma mocnego zapachu. Na pewno będę wracać. Polecam szczególnie na start.
Ania: Kolejny świetny filtr, chyba najbardziej przypomina mi te apteczne, szczególnie jeśli chodzi o zapach. Nie ma pigmentu, nie bieli, ma lekką konsystencję i dobrze się go aplikuje. Spokojnie używam go też na całe ciało. Wchłania się bardzo szybko, pozostawia delikatny efekt glow. Dobrze współgra z makijażem, nie ściera się, nie spływa, nie roluje. Wszystko w nim działa. Do minerałów pasuje jak ulał! Najczęściej jednak stosowałam go do ciała. Super sprawdza się też do reaplikacji. Najbardziej “apteczny” ze wszystkich filtrów, jakie miałam okazję przetestować. Polecanko!
> Recenzję tego kremu i emulsji z BasicLab możesz obejrzeć także na YouTubie
*z kodem PIGGYPEG macie -20% na stronie BasicLab / kod jest ważny do odwołania
3. Yope, Żel do mycia twarzy Wake Up Cheers – Chardonnay + Gruszka:
Ania: Kojarzycie czeską czekoladę Stundetska z gruszkową galaretką? Tak właśnie dla mnie pachnie ten żel – absolutnie fantastycznie. Wszystko się w tym kosmetyku zgadza – jest wydajny, delikatny dla skóry, ma ciekawy skład i szklane opakowanie. Na plus moim zdaniem też gra tutaj design opakowania, który mocno wyróżnia się na tle innych – przez weekend gościłam u siebie przyjaciółkę i to właśnie “kosmetyki z kotem” zapamiętała najlepiej 🙂
W składzie główne skrzypce grają łagodne substancje myjące, fermenty – z gruszki i winogrona (stąd Chardonnay) i substancje nawilżające – trehaloza oraz alfa glukan. W efekcie dostajemy bardzo łagodny dla skóry produkt, który jej nie ściąga i nie przesusza. U mnie idealnie sprawdzał się rano – przyjemnie odświeża i przygotowuje cerę pod dalsze kroki pielęgnacyjne. Uwielbiam go stosować, leci mocna polecajka i kandydat na Sztos 2021.
Monika: Ten żel to już moja poranna rutyna. Uwielbiam jego orzeźwiający zapach, wjeżdża jak złoto, kiedy jeszcze nie jestem w stanie otworzyć w pełni oczu. Myje bardzo delikatnie, ale skutecznie. Nie pozostawia też żadnego filmu (to się czasem zdarza przy mało pieniących się żelach). Naprawdę bardzo polubiłam się z tym kosmetykiem. Moim zdaniem sprawdzi się przy każdej skórze. Nie będę ukrywać, że samo opakowanie też dużo robi, jakieś +10 do użytkowania. Póki co jestem fanką serii do twarzy od YOPE, będę sięgać po więcej.
*recenzja powstała we współpracy z marką YOPE
4. BOGNA SKIN, Tonik różany – The Wild Rose
Ania: Mgiełka ideał. Tak mogę określić ten tonik. Cudnie pachnie różą, wspaniale mi się go używa zarówno rano, jak i wieczorem. Czasami także psikam nim w trakcie dnia, tak go polubiłam. Super mi się sprawdza po całym dniu przed komputerem, gdy dosłownie widać zmęczenie na twarzy. Przyjemnie odświeża i koi skórę. Muszę też wspomnieć o opakowaniu 🙂 Absolutnie przepięknie wygląda w łazience. Jest też mega wydajny (to pewnie zasługa tego wspaniałego atomizera). To mój pierwszy kosmetyk od Bogna Skin i jestem gotowa na więcej!
Monika: Nie spodziewałam się, że tak podpasuje mi ten tonik. Używałam go najczęściej wieczorem, głównie z uwagi na kojący zapach róży (ale nie takiej chamskiej, sztucznej) i super kojące właściwości. Po całym dniu skórze się należy. Atomizer też zasługuje na pochwałę, bo rozpyla iście wspaniałą mgiełkę.
Skład toniku prosty i krótki, ale jest tam wszystko, czego potrzeba mojej skórze – hydrolat z róży stulistnej, kwas hialuronowy, panthenol i ekstrakt ze śliwki kakadu. Mgiełka idealnie przygotowuje moją skórę do dalszych kroków pielęgnacyjnych i nie koliduje z innymi kosmetykami, których aktualnie używam. Na stronie w opisie jest napisane: “Ta unikatowa kombinacja składników łagodzi podrażnioną skórę, nawilża i niweluje zaczerwienienia.” I ten tonik dokładnie to robi. Po każdej aplikacji miałam uczucie odświeżenia, nawilżenia i ukojenia, a tego właśnie oczekuję od tego typu produktów.
Zdecydowanie dla fanek_ów minimalistycznej pielęgnacji w pięknym wydaniu – uwielbiam te cudowne, szklane opakowania. To był mój pierwszy kosmetyk od Bogna Skin, ale na pewno sięgnę po więcej z tej marki.
*z kodem BOGNA macie -15% na kosmetyki tej marki w sklepie slowglow / kod jest ważny do odwołania
5. Lirene Natura, Balsam do ciała – Len&Olej Konopny
Ania: Kolejny produkt w KEGu z tej serii Lirene. To doskonały przykład, jak zrobić fajny kosmetyk w niskiej cenie. Nie spodziewajcie się po nim jednak cudów – do codziennej pielęgnacji będzie ok, ale nie uratuje przesuszonej skóry i nie ujędrni jej w niesamowity sposób.
Niemniej, polubiłam go za wygodne, duże opakowanie z pompką. Zdecydowanie bardziej sprawdzają mi się takie rozwiązania, niż tubki. Balsam stosowałam najczęściej na noc i traktowałam go jako kosmetyk wielozadaniowy. Lądował i na nogach, i na stopie, i na dłoni. Wszędzie, gdzie potrzebowałam dodatkowego nawilżenia.
W składzie mamy różne oleje – między innymi z konopii, babassu, lniany. Jest to więc produkt dosyć treściwy, zostawia wyraźnie wyczuwalną warstwę na skórze i nie każdemu to będzie odpowiadać. Ma dosyć delikatny, przyjemny zapach – trochę “apteczny”. Jak już mówiłam, efektów wow nie ma, sprawdza się w codziennej pielęgnacji, ale raczej nie kupię go ponownie. Może przypaść do gustu osobom z mniej wymagającą skórą, która nie jest tak skłonna do przesuszeń jak moja.
A co w takim razie najlepsze do ratowania przesuszonej skóry ciała?
Zajrzyj tutaj: https://www.instagram.com/p/CKwem9_lTxv/ 🙂
Hej, co myślicie o filtrze Lirene Nature Sun? : Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, C15-19 Alkane, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Coco-Caprylate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Glycerin, Euphorbia Cerifera (Candelilla) Wax, Jojoba Esters, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Sodium Chloride, Magnesium Sulfate, Stearic Acid, Alumina, Xanthan Gum, Tocopherol, Dehydroacetic Acid, Parfum (Fragrancel), Benzyl Alcohol, Limonene, Geraniol
Zastanawiam się między nim a Mustelą – szukam spfa, który będzie działał solo, czyli również będzie miał działanie pielęgnujące. Najchętniej kupiłabym BasicLab, ale cena jest dla mnie zbyt wysoka 🙁
Hej, z tego co kojarzymy, to skład się zmienił. Mustela jest bardzo spoko na start 🙂
Dziewczyny, jakie macie typy skóry twarzy? Dobrze byłoby wiedzieć gdy się czyta recenzje od Was, aby zrozumieć, czy np moja cera ma szansę dogadać się z opisywanym produktem. Czasem jest tak, że jedna z Was wychwala produkt, a drugiej jest z nim nie po drodze. Wnioskuję, że Ania ma cerę suchą, a Monika mieszaną w kierunku tłustej, ale być może to błędny wniosek 🙂
Uwielbiam ten żel od Yope 🙂 ale.. mnie osobiście pompka nie przypadła do gustu 🙁 szklane opakowanie jak najbardziej super! Sama pompka ma jednak krótki „dzióbek” i często żel spływa mi po pompce, butelce i wszystko jest lekko oklejone 🙂 albo ja nie umiem używać 😀