Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie 🙂
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
1. Asoa, Lekki ultranawilżający krem z filtrem chemicznym SPF 50+ PA++++
Ania: Co to jest za wspaniały krem! Chyba najlżejszy, jaki do tej pory stosowałam. Ma konsystencję bardzo lekkiego mleczka. Wspaniale się rozprowadza, nie bieli i szybko się wchłania. Przyjemność z korzystania 10/10. Jedyny minus jaki zauważyłam, przy używaniu go solo, to fakt, że dosyć mocno się lepi. Za to super sprawdza się pod makijażem – dosłownie jak „klej do szpachli”. Wszystko trzyma się na swoim miejscu przez cały dzień. Nawet po replikacji. Naprawdę mocno polecam, szczególnie osobom z cerą problematyczną i tłustą. Ogromne gratulacje należą się Asoa za ten produkt.
Monika: Przyznam, że nie było mi po drodze z tym filtrem na początku. Przy recenzji emulsji z BasicLab, wspominałam, że przeszkadza mi tam lekkie uczucie lepkości zaraza po aplikacji. Tutaj było jeszcze gorzej, dlatego dosyć niechętnie sięgałam po ten krem. Wszystko się zmieniło, kiedy przyszły upały. Większość filtrów jakie miałam na stanie nie zdawały egzaminu przy tak wysokich temperaturach. Ten, jako jeden z niewielu nie sprawiał, że twarz mi się pod nim nie pociła, ani nic nie spływało.
Uczucie lepkości udało mi się całkiem nieźle opanować, kiedy dawałam wcześniej pod krem lekkie serum normalizujące (Eeny Meeny było spoko) lub tonik (tu Resibo Mr Balance dawał radę). To, co zachwyciło mnie w tym filtrze od Asoa, to mega lekka konsystencja, bezproblemowa aplikacja i praktycznie zerowe bielenie. Wybaczam mu tą lepkość. Mianuję go jednym z moich ulubionych filtrów. Mocny kandydat do Sztosów 2021.
*4 pompki to ok. 0,75g
2. CZARSZKA, Rozświetlająca maska do twarzy
Monika: Nawet, gdybyśmy nie znały Pauliny, to i tak mówiłabym każdemu, że uwielbiamy wszystkie jej maseczki za sztos efekt przy minimalistycznej formule. Są tak skomponowane, że zawsze robią robotę. Tym razem nie było inaczej.
Wersja rozświetlająca sprawdzała mi się idealnie rano, choć zaliczyłabym też ją do grupy tych „wystawowych”, które robią efekt wow przed wielkim wyjściem. Używałam jej za każdym razem, gdy moja skóra wygląda na zmęczoną, jest poszarzała i brakuje jej nawilżenia (czyli zazwyczaj po imprezie ?).
Ważne, żeby maskę dokładnie wymieszać do uzyskania gładkiej konsystencji. Zazwyczaj dodaję do niej po prostu wodę, choć czasem zaszaleję z hydrolatem. Co do zapachu – jest dosyć charakterystyczny, bo to wypadkowa użytych składników, choć dla mnie zdecydowanie dominuje olejek patchouli.
U mnie maska rozświetlająca od Czarszki działa jak ratunek w kryzysie, mam po niej nową twarz. Z serum z witaminą C to już w ogóle wjeżdża jak złoto. Zdecydowanie trafia do kolekcji SOS.
Ania: Ta maska zyskuje u mnie miano absolutnie ulubionej spośród wszystkich kosmetyków od Czarszki. To mój must have, gdy potrzebuję szybkiego efektu rozświetlenia. Skóra po jej zastosowaniu wygląda po prostu dobrze, świeżo i nabiera blasku.
Lubię ją za przyjemność stosowania – maska ma formę proszku, przed użyciem trzeba ją wymieszać z wodą, hydrolatem albo np. jogurtem. Ja najbardziej lubię tą ostatnią opcję (spoko sposób na wykorzystanie otwartego wcześniej jogurtu).
Bardzo ważne jest, aby po wymieszaniu zostawić maskę na chwilę, wtedy nabiera cudownie piankowej konsystencji. Jest bardzo przyjemna w aplikacji, dobrze się ją rozprowadza. Skład jest krótki, ale jak zwykle w punkt. Mamy tu glinkę białą, puder ryżowy, nawilżający kwas hialuronowy oraz porcję antyoksydantów – ekstrakt z żeń szenia i kurkumę. Będziecie zadowolene_i, polecanko!
3. Nacomi Next Level, Krem do twarzy z filtrem SPF 50 PA++++ – City, Basic, Holiday
Ania: Bardzo często dostawałyśmy pytania o te produkty – nic dziwnego, bo to jedne z niewielu filtrów z fajnym składem dostępnych w drogerii, w dodatku w bardzo dobrej cenie. Zamówiłyśmy wszystkie trzy rodzaje – Holiday, Basic i City.
Po testach mogę stwierdzić, że różnice między nimi są bardzo subtelne. Wszystkie kremy mają bardzo gęstą konsystencję, ale dobrze się je rozprowadzają. Najcięższy jest Holiday – u mnie mocno się świeci na skórze, moim zdaniem będzie dobry do ciała. City i Basic są dużo lżejsze, ale również pozostawiają mocne glow. Nie do przejścia jest dla mnie niestety zapach. Bardzo intensywny i słodki. Perfuma i słońce to nigdy nie jest dobre połączenie.
Minusem jest też opakowanie. Być może to właśnie konsystencja wymusiła na producencie taką decyzję, ale moim zdaniem słoik jest niepraktyczny. Poza tym ciężko jest określić odpowiednią ilość produktu do osiągnięcia dedykowanej ochrony. Niemniej, na pierwszy raz z filtrami te produkty powinny się sprawdzić. Jeśli nie jesteście wrażliwe_i na zapachy, to będzie to fajna, budżetowa opcja na start.
Monika: Ale się zatrzęsło po premierze tych kremów. Kuszące była przede wszystkim cena. Trzeba przyznać, że jest naprawdę atrakcyjna, tym bardziej, że w składzie mamy fajny filtr nowej generacji (Tinosorb S) i dwutelenek tytanu (w każdej z opcji są te same filtry), a do tego cztery formy kwasu hialuronowego, olej z passiflory i ekstrakt z zielonej herbaty. Czym się różnią?
- City – nawilżająca formuła, zawiera więcej ekstraktów o działaniu antyoksydacyjnym
- Basic – najbardziej podstawowa wersja jeśli chodzi o skład, moim zdaniem też najlżejsza
- Holiday – zdecydowanie najbardziej odżywcza kompozycja, zostawia wyczuwalny film na skórze
Wszystkie kremy mogą się wydawać ciężkie przez to, że są dosyć gęste, ale bez problemu się wchłaniają. Na początku mogą lekko bielić, ale trzeba je dobrze rozprowadzić i wmasować. Po paru sekundach nic nie ma. Jak już Ania wspomniała, zapach we wszystkich trzech jest ten sam, a do tego jest mega mocny. Czuję go jeszcze długo po aplikacji, co bardzo mi przeszkadza. Zdecydowanie bardziej wole filtry bezzapachowe.
Najbardziej polubiłam opcję Basic. Na mojej skórze wyglądała najlepiej, totalnie jak klasyczny krem nawilżający. Dobrze też współpracował z innymi kosmetykami i makijażem. Niestety przy upałach poległ. Twarz niemiłosiernie mi się pod nim pociła. Zostawiam go jako opcję na chłodniejsze dni.
W tej cenie, to naprawdę spoko kandydat, szczególnie na start. Skóry w stronę suchych będą raczej zadowolone. Polecam zaopatrzyć się w łyżkę miarową 1ml do odmierzania tych filtrów. Jeśli nie wiecie jak to ogarnąć, zajrzycie do filmiku na YouTubie.
Uwielbiam Was, ale błagam tylko nie perfuma! Też nie drzwia i nie nożyczka :p
Zawsze używamy „perfumy” w formie żartobliwej JAK COŚ 😉
Fajny opis. Skusiłam się na krem jeszcze przed recenzją i zgadzam się w 100%, chociaż zapach akurat mi nie przeszkadza 🙂 Dołączam się do prośby o „perfumę”, to tak razi…
Czy trzeba chronić się także przed promieniowaniem niebieskim? Widzę, że jedna wersja ma też oznaczenie HEV 🙂
Mnie PERUMA nie razi. 😉
Pozdrawiam, Dziewczęta!
Pytanie o te filtry z Nacomi. Nie jestem specjalistą od składów. Nie wszystkie informacje w internecie są dla mnie jasne jeżeli chodzi o składy. Czy możecie się odnieść do 2 składników: Hydrogenated Dimer Dilinoleyl / Dimethylcarbonate Copolymer oraz crylates/C12-22 Alkyl Methacrylate Copolymer. Czy to są mikroplastiki? Są sprzeczne info w tym zakresie… 🙁
To polimery nierozpuszczalne w wodzie, przez to kosmetyk zyskuje właściwości wodoodporne. Dzięki nim też filtr też lepiej przylega do skóry.
Zaczęłam czytać o polimerarch. Nadal nie potrafię się jednak ustosunkować czy te polimery użyte w składzie są całkowicie biodegradowalne? Nie zależy mi na wodoodporności a na unikaniu substancji w kosmetykach, które mogą źle wpływać na środowisko naturalne.
Cześć! Czy jeśli nałożę pod chemiczny Asoa spf50 krem nawilżający, to filtr ten będzie działał?
Nie wiem, dlaczego, ale ten Asoa strasznie źle mi się rozprowadza na czystej skórze 🙁 tworzą się takie twarde gluty trudne do rozsmarowania. Na kremie nawilżającym już jest lepiej, ale nie wiem, jak wtedy filtr reaguje ze skórą i czy w ogóle działa… 🙁
Tak. Możesz tak zrobić. Odczekaj jednak kilka minut, zanim nałożysz filtr 🙂