Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie 🙂
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
#ANIA
1. John Masters Organic, Krem do twarzy – Apricot Antioxidant Creme
Znalazłam krem idealny! To już moja druga buteleczka i dalej jestem zachwycona efektami. Krem jest napakowany substancjami aktywnymi i antyoksydantami m.in. ekstraktem z pestki moreli. Jest leciutki i z powodzeniem może zastępować serum z witaminą C, które od planowałam wdrożyć do swojej codziennej pielęgnacji.
Stosuję go codziennie rano pod makijaż i krem z filtrem. Bardzo dobrze się wchłania i współgra z podkładem. Skóra przy regularnym stosowaniu jest rozjaśniona, miękka i bardzo dobrze nawilżona, jak napompowana od środka. Zauważyłam też spłycenie się zmarszczek i co najważniejsze – zniknęły drobne wypryski. Taki krem z pewnością sprawdzi się u cer trądzikowych. Dawno nie byłam tak zadowolona z kremu do twarzy – myślę, że wyląduje on w ulubieńcach roku 2017!
2. Chitozan, Żel w sprayu
Gdybym miała do minimum ograniczyć swoją wakacyjną kosmetyczkę to zapakowałabym do niej krem z filtrem i właśnie Chitozan. To kosmetyk ratunkowy przy oparzeniach słonecznych, które mogą przytrafić się każdemu. Chitozan pojechał ze mną na Hel, gdzie stał się ulubieńcem znajomych, a mi samej posłużył na spalone ramiona.
W połączeniu z panthenolem stanowi produkt do zadań specjalnych. Łagodzi ból, koi i otacza skórę ochronną warstewką. Do tego nie przesusza jej Bardzo przypadła mi do gustu jego żelowa konsystencja, która szybko się wchłania i nie pozostawia lepkiej warstwy. Ale prawdziwe piękno polega na jego uniwersalności. Sprawdzi się także jako balsam na podrażnienia po goleniu!
3. Lost with Botanicals, Lekki krem In The Air
Po lekturze „Skóry – Azjatyckiej pielęgnacji po polsku” postanowiłam urozmaicić moją codzienną pielęgnację o kolejny krem, który pełniłby rolę „witaminowego doładowania”. Zależało mi na czymś lekkim, a jednocześnie odżywczym. Wybór padł na Lush Botanicals In the Air Moisturizer, który bazuje na moim ukochanym hydrolacie z kwiatu pomarańczy. Jest niezwykle napakowany olejami i ekstraktami jednocześnie zachowuje przy tym swoją lekką konsystencję. Właśnie o to mi chodziło! A zapach nie ustępuje najlepszym perfumom.
Stosowałam go 2 razy w tygodniu zamiast codziennego kremu przy czym nie oszczędzałam na nakładanej ilości – tym bardziej, że jako krem bez konserwantów ma krótszą datę ważności i powinien być trzymany w lodówce. Uwielbiam ten budzący efekt chłodzenia o poranku! Skóra po użyciu jest wyraźnie jędrniejsza i bardziej napięta. Myślę, że świetnie sprawdzi się przy cerach dojrzalszych jako codzienny krem i element profilaktyki przeciwzmarszczkowej. To naprawdę świetne urozmaicenie w diecie skóry.
#MONIKA
1. 4 Szpaki, Hydrolat lawendowy
Rumianek się skończył, więc czas na lawendę! Uwielbiam jej zapach i działanie. Bardzo dobrze nawilża, koi skórę i delikatnie zwęża pory. Jeśli chodzi o sam atomizer to rozpyla delikatną mgiełkę, nie pluje. Cieszę się, że można go dostać stacjonarnie we Wrocławiu (drogerie LilaRóż), bo dość szybko zużywam hydrolaty – po prostu lubię to uczucie odświeżenia po spryskaniu nimi twarzy. Dodaję je też do maseczek, czy domowych esencji. Z 4 Szpaków bardzo zaintrygował mnie hydrolat makowy. Jeśli ktoś miał przyjemność, dajcie znać w komentarzach!
2. John Masters Organic, Szampon do włosów normalnych
Szampony mają u mnie naprawdę wysoko postawioną poprzeczkę. Moje włosy nie lubią zbyt dużej ilości kosmetyków, a przy źle dobranym szamponie tracą objętość i nie układają się tak dobrze. JMO sprawia, że za każdym razem kiedy go użyję wyglądam jak po wyjściu od fryzjera. Kilka dziewczyn nawet zapytało, co takiego zmieniłam, że włosy wyglądają jeszcze lepiej. Odpowiedź brzmi: SZAMPON. Oszczędzam go bardzo, bo nie chcę żeby się kiedykolwiek skończył i… jest to chyba najdroższy kosmetyk do włosów jaki miałam.
Ale wiecie co? Uważam, że warto. Naprawdę warto. To trochę uzależniający efekt. Nie chce się wracać już do innych kosmetyków po tak oszałamiającym efekcie. Miękkie, lśniące, pełne objętości włosy bez swędzącego skalpu. No cudo! Na pewno wypróbuję jeszcze wersję do włosów suchych.
Jeśli chodzi o kolor to jeść dość zaskakujący, bo… brązowy! Nie jest barwiony, ani dodatkowo perfumowany. Pachnie rozmarynem i lawendą. Jeśli nie lubicie ziołowych zapachów, raczej Wam się nie spodoba. Na spróbowanie polecam zamówić mniejszą pojemność – 60 ml. Tyle wystarczy, aby się przekonać do tego genialnego szamponu 🙂
3. Resibo, Multifunkcyjny peeling do twarzy
Peeling enzymatyczno-mechaniczny? Tak i to wielkie TAK! Świetne rozwiązanie dla każdego. Ja przeważnie aplikuję go na około 10 minut, a następnie przy zmywaniu masuje delikatnie strefę T. Peeling traktuję też poniekąd jako maseczkę, bo ma bardzo odżywczy skład. Znajdziemy w nim olej awokado, makadamia, słonecznikowy, arganowy, czy masło shea. Dzięki białej glince ma dodatkowe działanie łagodząco-oczyszczające.
Enzymy z papai, uwodniona krzemionka, koloidalna mąka z owsa są odpowiedzialne za złuszczanie naskórka i wyrównanie kolorytu. Po użyciu peelingu, skóra jest niesamowicie miękka i pełna blasku. Dodatkową dawkę przyjemności z korzystania z Resibo jest zapach tego kosmetyku. Niesamowicie przyjemny – delikatny, lekko słodki.
Używam go regularnie, raz w tygodniu. Nakładam zawsze dość grubą warstwę, a jestem dopiero za połową opakowania. Na pewno będę wracać do tego kosmetyku, świetnie działa na moją skórę! Jeśli jeszcze nie znacie naszego posta o peelingach to koniecznie do niego zajrzyjcie 🙂
4. EcoLab, Alginatowa maska nawilżająca
Używałam już wiele maseczek algowych – tych „zwykłych”, jak i peel off. Wszystkie były super, ale chyba żadna nie miała tak genialnego działania jak ta. Możliwe, że to dzięki alginatowi – substancji pozyskiwanej z alg brunatnych. Maska daje niesamowite nawilżenie, złagodzenie, wygładzenie i sprawia, że skóra jest miękka i miła w dodytku. Jak na EcoLab cena za maseczkę jest dość wysoka (ok.15 zł), jednak moim zdaniem naprawdę warto.
Będzie odpowiednia tak naprawdę dla każdego. Algi w połączeniu z kwasem hialuronowym to świetne uzupełnienie codziennej pielęgnacji. Pamiętam jak zachwycałam się maseczką od Naturativ, która była naprawdę świetna, ale tą umieszczam w moim rankingu jeszcze wyżej. Musicie spróbować! Znalazłam też wersję liftingującą, odmładzającą i oczyszczającą. We Wrocławiu dostępna jest w drogerii LilaRóż 🙂
A jakie kremy polecacie dla twarzy 50 + ?
Gdyby nie cena kosmetyków John Masters Organics to już dawno bym się na nie skusiła;)
Aniu, a jakiego kremu z filtrem obecnie używasz?
No więc tak.. szamponu JMO miałam próbkę i dla mnie spoko, ale na pewno nie zapłaciłabym tyle za taki kosmetyk. Teraz uwielbiam szampon z Cafe De Beaute do codziennego użytku. Efekt ten sam który opisujesz a cena 10x niższa 😉
Wpadł mi w oko peeling Resibo i maska EcLab! i też planuję kupić hydrolat makowy 🙂 kończę właśnie rumiankowy z Bioline który sprawdził się super 🙂
Dobieranie kosmetyków do wieku mija się z celem. Polecamy wybierać produkty do problemu i stanu skóry.
To prawda, cena nie jest najniższa, ale dla tej jakości warto spróbować 🙂
Mustela 🙂
La Cafe nie mają aż tak dobrych składów. W JMO większość składników jest certyfikowanych i to głównie za to płacimy. Na szczęście na rynku jest naprawdę duży wybór, także każdy znajdzie coś dla siebie 🙂
U mnie sprawdził się naturalny żurawinowy krem do twarzy, serum Orphica 🙂