Rodzaje promieniowania UV
Zacznijmy od podstaw. Do naszej planety docierają trzy rodzaje promieniowania – UVA, UVB i UVC. My skupimy się na dwóch pierwszych, bo to właśnie one mają wpływ na skórę. UVC jest zatrzymywane przez atmosferę (zwłaszcza przez warstwę ozonu), ale gdyby nie to, raczej byśmy nie nadążali z dokładaniem SPF-u – o ile jakikolwiek dałby radę ?
UVB (280–320 nm)
Niewiele, bo zaledwie 5% promieniowania UVB dociera do Ziemi. Większość jest zatrzymywana w „sekcji ozonowej” razem z UVC. Czerwone ramiona, piekący kark, czy dekolt to właśnie sprawka UVB, które jest odpowiedzialne za powstawanie rumienia. Dociera ono głównie do warstwy rogowej, choć część (9-14%) przedostaje się do głębszych warstw skóry.
UVA (320–400 nm)
Do Ziemi dociera znaczna część promieniowania UVA, bo aż 95%. Dłuższa fala przenika znacznie głębiej niż UVB – około 50% promieniowania dostaje się do skóry właściwej. UVA inicjuje też proces opalania, choć to UVB jest kierownikiem całej akcji i odpowiada za faktyczne brązowienie skóry. Skutki promieniowania UVA nie są widoczne od razu, dlatego potrafi być tak zdradliwe.

Wpływ i skutki promieniowania UV
Zacznijmy od milszych rzeczy – promieniowanie UV jest nam potrzebne do życia i daje cenne endorfiny, które poprawiają samopoczucie, przemianę materii i reaktywność organizmu. Dzięki słońcu zostaje zapoczątkowana synteza witaminy D (a dokładnie prewitamina D, która nie jest jeszcze aktywna) i dochodzi do wzmacniania mechanizmów obronnych organizmu. Promieniowanie UV wpływa także aktywizująco na niektóre układy enzymatyczne, pobudza przysadkę mózgową i działa na układ gruczołów dokrewnych.
Jednak nadmierna i zbyt intensywna ekspozycja, mogą przyćmić te pozytywy. Ciemniejszą stroną działania słońca są poparzenia słoneczne. To jedne z najbardziej oczywistych, ostrych i przede wszystkim najszybciej widocznych następstw działania promieni UVB skórę. Ponadto, UVB przyczynia się do zaburzeń pracy melanocytów (komórek produkujących barwnik), co zwiększa ryzyko powstawania zmian pigmentacyjnych skóry – plam, piegów, czy przebarwień.
Oprócz tego drażni też spojówkę i rogówkę oka (UVA dokłada swoją cegiełkę drażniąc soczewkę i siatkówkę), dlatego dobre okulary przeciwsłoneczne są jak najbardziej wskazane („rejberi” ze straganu w Ustce zostawcie na stojaku).
Wszystkie te przykłady to tylko te najbardziej widoczne efekty. Gorsze są konsekwencje, których nie jesteśmy w stanie odczuć, ani dostrzec od razu.
Gdyby rozdawano nagrody dla najbardziej wpływowych graczy w kategorii przyspieszania procesów starzenia się skóry, to promieniowanie UV, a w szczególności UVA, na pewno byłoby laureatem. Generalnie można sobie wyobrazić, że na poziomie komórkowym działa na skórę mniej więcej tak:
Głównym efektem nadmiernej ekspozycji na słońce jest uszkodzenie komórek, w tym ich DNA. Przyczynia się do tego stres oksydacyjny wywołany zbyt dużą ilością wolnych rodników. Następstwem tego wszystkiego jest fotostarzenie, które powoduje destrukcyjne zmiany w wyglądzie, strukturze i funkcjonowaniu skóry.
Pojawiają się zmarszczki, skóra jest zwiotczała, ponieważ dochodzi do degradacji włókien kolagenowych. Mniej kolagenu i elastyny, to mniej jędrna i elastyczna skóra.
Zachwiana równowaga to też prosta droga do uszkodzenia bariery hydrolipidowej, przez co skóra staje się bardziej podatna na podrażnienia i sucha – uszkodzony naskórek traci więcej wody, a z czasem staje się grubszy, szorstki i nierówny.
Niestety, to nie koniec. Nadmierna ekspozycja na promieniowanie ultrafioletowe może być też powodem obniżenia funkcji immunologicznych (odpowiedzialne za ten efekt jest głównie promieniowanie UVB). Osłabiona odporność może powodować zwiększoną podatność na infekcje bakteryjne i wirusowe (np. wirusa opryszczki), a w najgorszym przypadku prowadzić do rozwoju nowotworów skóry (np. czerniaka) i innych organów.
Unikanie nadmiernej ekspozycji na UV jest szczególnie istotne w okresie dzieciństwa i dojrzewania. Każde poparzenie skóry, znacznie zwiększa ryzyko powstania nowotworu w późniejszym wieku.
Naturalne mechanizmy obronne
Ewolucja zadbała o system obronny przed słońcem i zaopatrzyła nas w melaninę – barwnik odpowiedzialny za pigmentację. Występuje on u wielu organizmów żywych, a u ludzi znajdziemy go nie tylko w skórze, ale też w naczyniówce (w oku) i we włosach.
Melanina rozprasza i częściowo pochłania promienie ultrafioletowe. Ma właściwości przeciwutleniające i „zmiatające” wolne rodniki, dzięki czemu neutralizuje ich szkodliwe działanie. To fizyczna bariera, która chroni nasze komórki przed szkodliwym promieniowaniem UV. Występuje ona w dwóch głównych formach chemicznych: eumelaniny (odcień od brązowego do czarnego) i feomelaniny (odcień od czerwonego do żółtego).
Poziomy feomelaniny są podobne u osób o ciemnej i jasnej karnacji. To ilość eumelaniny (ciemnego barwinika) w naskórku determinuje odcień skóry i wrażliwość na promieniowanie UV. Eumelanina znacznie skuteczniej blokuje fotony UV niż feomelanina – im więcej eumelaniny, tym naskórek jest mniej przepuszczalny dla promieniowania UV.
Skoro mamy melaninę, po co nam filtry?
Naturalne mechanizmy obronne chronią nas przed promieniowaniem UV w bardzo podstawowym zakresie. Jednocześnie żyjemy w czasach zmian klimatycznych i praktycznie nieograniczonych możliwości w podróżowaniu, czy wyborze miejsca do życia. Dlatego, tak ważne jest wspomaganie naturalnych mechanizmów obronnych skóry poprzez stosowanie kremów z filtrem.
Wiele badań wykazało rzadsze występowanie raka skóry u osób o ciemniejszej skórze w porównaniu z osobami o jasnej karnacji, które są około 70 razy bardziej narażone na rozwój raka skóry niż osoby z ciemniejszym kolorem skóry. To świadczy o ochronnym działaniu melaniny, a zwłaszcza eumelaniny.
Choć osoby z ciemniejszą karnacją mają nieco lepszy pakiet startowy do ochrony przed promieniowaniem UV, a ryzyko oparzeń słonecznych jest u nich niższe niż w przypadku osób z jaśniejszą skórą, to nadal są narażone na negatywne skutki promieniowania słonecznego.
Wiemy, że opalenizna jest symbolem lata i udanych wakacji, ale niestety, nie istnieje coś takiego jak bezpieczne opalanie.
Intensywność promieniowania w ciągu dnia
Intensywność ekspozycji na promieniowanie UV oraz stosunek promieniowania UVA do UVB mogą się zmieniać w zależności od warunków otoczenia (np. szerokości geograficznej, pory roku, wysokości słońca, ukształtowania powierzchni i grubości warstwy ozonowej). Warto wziąć pod uwagę, że dawki UV są wyższe: bliżej równika (gdzie światło słoneczne pada na Ziemię najbardziej bezpośrednio), na większych wysokościach (każde 1000m powoduje wzrost natężenia UV o 10-12%) i przy niskim zachmurzeniu.
Znaczenie ma też podłoże, na które oddziałuje słońce. Promieniowanie UV w dużej mierze jest przepuszczane i odbijane, a nie pochłaniane. To cenna wiedza zarówno na stoku w zimie, jak i w czasie wakacji pod parasolem na plaży lub w wodzie. Co więcej, brak słonecznej pogody nie oznacza, że promieniowania UV nie ma. Niemal cały czas jesteśmy wystawieni na ich działanie. Ubrania, szyby okienne i samochodowe (przednia szyba zawiera filtr, jednak boczne i tylne już nie) też nie są w stanie dać nam gwarancji pełnej ochrony.
Znajdź złoty środek
Naszą zależność od promieniowania UV można porównać do toksycznego związku – razem źle, osobno też niedobrze. Jak ze wszystkim w pielęgnacji, złotym środkiem jest zachowanie balansu. Słońce jest nam potrzebne do życia, ale jak wszystko w nadmiarze, ma szkodliwe działanie. Fotoprotekcja to nie tylko forma profilaktyki starzenia się skóry, ale przede wszystkim zapobieganie nowotworom skóry.
Szkody spowodowane promieniowaniem UV będą zależały od intensywności, długości, ale też czasu ekspozycji bez ochrony. Pamiętajcie, że na wygląd i stan skóry pracujemy całe życie, a zmiany wywołane przez promieniowanie UV są często nieodwracalne i mogą pojawić się po wielu latach. Warto też mieć na uwadze, że promieniowanie UV jest zakfalifikowane przez WHO jako kancerogen pierwszego stopnia. Dlatego, zawsze będziemy podkreślać, że stosowanie jakiejkolwiek ochrony przeciwsłonecznej będzie lepszą opcją niż jej brak.
Źródła
- Wpływ promieniowania UV na skórę [2013], Gliwa E., Goździalska A., Jaśkiewicz J., W: Współczesne kierunki w medycynie prewencyjnej, s. 93-101, Wydział Zdrowia i Nauk Medycznych, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego
- The Protective Role of Melanin Against UV Damage in Human Skin [2007], Brenner M., Hearing V.J., Photochemistry and Photobiology, Volume84, p.539-549, The American Society of Photobiology
- Sunscreening Agents [2013], Latha M.S., Martis J.,Shobha V., Sham Shinde R., Bangera S., Krishnankutty B., Bellary S.,Varughese S.,Rao P.,Kumar N., The Journal of Clinical and Aesthetic Dermatology
- Exposure to Non-Extreme Solar UV Daylight: Spectral Characterization, Effects on Skin and Photoprotection [2014], Marionnet C., Tricaud C., Bernerd F., International Journal of Molecular Sciences
- UV Radiation and the Skin [2013], D’Orazio J., Jarrett S., Amaro-Ortiz A., Scott T., International Journal of Molecular Sciences
Post super. Tylko ciągle chodzi mi po głowie inna sprawa. Czy używać spf w zimowe pochmurne dni, gdy Indeks UV wynosi 0 lub 1? Kiedy w drodze do pracy na zewnątrz jestem może pół godziny? Rozumiem, że na długie spacery w zimowe śnieżne dni to konieczność. W książkach o pielęgnacji – np. polecanej kiedyś przez was „Zrozum swoją skórę” J. Gillbro, mówione jest, że w krajach Europy centralnej i północnej, gdzie występuje wiele dni o niskim indeksie UV, noszenie spf w te dni nie jest konieczne. Ale tu przychodzi mi na myśl druga kwestia, czyli utrwalanie przebarwień po żorżach czy innych sprawach. Dziewczyny, jeśli możecie, rozjaśnijcie mi tą sprawę.
To zależy w dużej mierze od Twojego stylu życia i kondycji skóry. Jesienią i zimą często wjeżdżają kuracje złuszczające (kwasy, retinol), więc wtedy SPF jest konieczny. Jeśli masz skłonność do powstawania przebarwień, to nie rezygnowałabym z ochrony UV, bo to kluczowa sprawa przy redukcji zmian pigmentacyjnych. My traktujemy SPF jako krem na dzień i wtedy ten „problem” znika. Tutaj szerzej opisałyśmy nasze stanowisko.