Cena: 119 zł / 50 ml
INCI
Zinc Oxide, Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Polyhydroxystearic Acid, Isoamyl Laurate, Shea Butter Ethyl Esters, Isostearic Acid, Lecithin, Polyglyceryl-3 Polyricinoleate, Olive Oil Polyglyceryl-6 Esters, Distarch Phosphate, Propanediol, Polyglyceryl-6 Pentaoleate, Maltooligosyl Glucoside, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Magnesium Sulfate, Isoamyl Cocoate, Glyceryl Rosinate, Ricinus Communis Seed Oil, Saccharide Isomerate, Tocopherol, Arginine, Superoxide Dismutase, Helianthus Annus Seed Oil, Glycerin, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Benzoic Acid, Camellia Sinensis Leaf Extract, Glyceryl Oleate, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Sorbic Acid, Citric Acid, Sodium Citrate, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate
rodzaj: filtr mineralny/nieorganiczny/fizyczny
zastosowane filtry: Zinc Oxide
poziom ochrony UVB: SPF 50
poziom ochrony UVA: „UVA w kółku”, czyli co najmniej 1/3 wartości UVB (tu co najmniej 16)
porcjowanie: 1 pompka ~ 0.7g ➡️ jak odmierzyć odpowiednią porcję SPFu?
konsystencja: gęsta, trochę przypomina pastę
wykończenie: rozświetlenie, efekt glow
pigment: nie
zapach: neutralny, nie posiada dodatkowych substancji zapachowych
odczucia po aplikacji: sprawia, że skóra jest miękka i elastyczna
bielenie: początkowo tak, po kilku minutach wszystko się dobrze wchłania
działanie pielęgnacyjne: umiarkowane (estry masła shea, ekstrakt z zielonej herbaty, witamina E)
nadaje się pod makijaż: raczej tak
rekomendacje: nie jest to super lekki filtr, ale jak najbardziej nada się na okres jesienno-zimowy i dla tych, co docenią odżwyczą, kojącą formułę, nawet kosztem lekkiego świecenia się
Nasz komentarz:
Ania: Liczyłam na miłość, ale niestety ten krem jest dla mnie po prostu za ciężki. Bardzo trudno się go rozprowadza (skóra musi być całkowicie sucha), jest toporny, także codzienna aplikacja odpowiedniej ilości była dla mniewyzwaniem.
Teoretycznie ten krem nie powinien bielić, ale ja po nałożeniu go zlewam się ze ścianą. Ma raczej “świecące” wykończenie. O ile taki zdrowy glow fajnie wygląda przy produktach z pigmentem, tak przy bardzo jasnej cerze mamy trochę efekt latarni.
Na plus: nie pojawiły mi się po nim żadne niedoskonałości. Jedynie mam wrażenie, że trochę podkreśla suche miejsca w okolicy nosa i ust.
Monika: Krem ma dosyć bogatą konsystencję, ale z drugiej strony całkiem szybko się wchłania. Na początku trochę bieli – choć i tak mało, jak na filtr mineralny. Po paru minutach biała poświata znika.
Na pewno nie jest to kosmetyk dla bardzo wymagających, trzeba nauczyć się z nim pracować, ale jak już się to opanuje, krem przestaje być problematyczny. Na pewno trzeba go nakładać cienkimi warstwami (najlepiej 2-3). Polecam też dać jako bazę coś matującego. Super sprawdza się np. zielona galaretka peptydowa Miya.
Ja się polubiłam z tym filtrem. Trochę mi przypominał fioletową Whamisę, jednak lepiej się wchłaniał i mniej się świecił. Na mojej skórze zostawiał lekkie glow. Jest też trochę gęstszy od SPF 50 mineralnego od Asoa, ale mam wrażenie, że lepiej się wchłania.
Stosowałam filtr Plantea prawie całą zimę i tu sprawdzał mi się super. Myślę, że wrócę do niego w kolejnym sezonie, jeśli nie znajdę nic lepszego. Był odpowiednio odżywczy, ale nie obciążał mojej skóry. Moim zdaniem to i tak jeden z fajniejszych filtrów mineralnych SPF 50 o bogatej konsystencji.
Testowałaś_eś ten filtr? Podziel się swoją opinią. Na pewno będzie dla kogoś pomocna przy wyborze. Sekcja komentarzy jest do Twojej dyspozycji.