Piggypeg Keg to comiesięczna dawka kosmetycznych inspiracji. W tej serii recenzujemy produkty, które testowałyśmy przez ostatni czas. Pamiętaj, że to nasze subiektywne opinie. Jak najbardziej sugeruj się opisami, ale nie oczekuj, że kosmetyk sprawdzi się tak samo u Ciebie 🙂
Ania: skóra sucha, często odwodniona, wrażliwa, skłonna do przebarwień
Monika: skóra mieszana (latem w stronę tłustej, zimą w stronę suchej), wrażliwa z widocznymi naczynkami
1. Avene Tolerance Control, Balsam łagodząco-regenerujący do twarzy
INCI
Avene Thermal Spring Water (Avene Aqua), Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Squalane, Cera Alba (White Beeswax), Cetearyl Glucoside, Cetyl Esters, Aquaphilus Dolomiae Ferment Filtrate, Arginine, Citric Acid, Tromethamine, Aqua (Water), Xanthan Gum.
Cena: ok. 70-80 zł / 40 ml
Ania: Ten krem zdecydowanie wpisuje się w kategorię produktów SOS. Nie ma zapachu, jest bardzo odżywczy, otula skórę ochronnym filmem. Po jednym wypadzie na snowboard miałam problem z odmrożeniami na twarzy i suchą, łuszczącą się skórą. Ten krem był jednym z niewielu kosmetyków, który mogłam stosować i nie powodował pieczenia. Natychmiastowo łagodził, zabezpieczając przy tym skórę. Z każdym dniem stosowania widziałam poprawę. Sam skład wydaje się bardzo prosty, ale jest w punkt. Szanuję też opakowanie – taka tubka airless z pompką jest mega wygodna.
Czy sięgnęłabym po ten kosmetyk ponownie? Tak.
Monika: Nie spodziewałam się, że kosmetyk o tak prostym składzie zrobi na mnie takie wrażenie. Stosowałam go na twarz podczas kuracji retinalem, ale też na dłonie jako wsparcie leczenia dermatologicznego. Dawał natychmiastowe uczucie komfortu i sprawiał, że skóra była dobrze odżywiona, miękka w dotyku i ukojona. To był dla mnie dosłownie kompres w balsamie. Jego formuła jest wystarczająco otulająca, ale nie ciężka i tłusta. Moim zdaniem to idealny kosmetyk na co dzień dla posiadaczy skóry reaktywnej, wrażliwej i alergicznej, ale też produkt SOS do zadań specjalnych, kiedy potrzeba natychmiastowego ukojenia.
Czy sięgnęłabym po ten kosmetyk ponownie? Zdecydowanie tak.
2. Alterra, antycellulitowy olejek do ciała z witaminą E i F
INCI
Glycine Soja Oil*, Isoamyl Laurate, Olea Europaea Fruit Oil*, Caprylic/Capric Triglyceride, Betula Alba Leaf Extract*, Citrus Grandis Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil*, Citrus Aurantifolia Oil, Alaria Esculenta Extract, Helianthus Annuus Hybrid Oil*, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil*, Limonene**, Linalool**, Citral**.
*z rolnictwa ekologicznego.
**składniki naturalnych olejków eterycznych.
Cena: 20.99 zł / 100 ml
Monika: Słuchajcie, trochę przypał, bo dokładnie tego olejku nie ma już w ofercie Rossmanna. Szybko zniknął — to edycja limitowana, o czym nie wiedziałam. Ale spokojnie, poradzimy sobie. Dostępne są też inne wersje, które w głównej mierze różnią się zapachem i ekstraktami.
Olejek kupiłam z zamiarem korzystania z niego pod prysznicem. Nakładałam go na wilgotną skórę, po otarciu ręcznikiem, a następnie wykonywałam krótki masaż. To mój ulubiony patent zimą. Olejek był bardzo przyjemny w stosowaniu — konsystencja nie była zbyt lejąca się, ani za tłusta. Pozostawiał skórę gładką i dobrze odżywioną. Muszę pochwalić też pompkę w opakowaniu, która dozowała odpowiednią ilość produktu i nie trzeba było jej naciskać po kilkanaście razy. Choć nie była to miłość jak do olejku Veoli, naprawdę nie mam się do czego przyczepić, szczególnie za taką cenę.
Czy sięgnęłabym po ten kosmetyk ponownie? Raczej tak.
3. Ministerstwo Dobrego Mydła, Pianka do mycia twarzy Morela
INCI
Aqua, Babassu Oil Polyglyceryl-4 Esters, Glycerin, Sodium Cocoyl Glutamate, Coco Glucoside, Prunus Armeniaca Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis Fruit Extract, Citrus Limon Fruit Extract, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract, Acer Saccharum Extract, Saccharum Officinarum Extract, Beta Vulgaris Root Extract, Fructooligosaccharides, Lactobacillus/Eriodictyon Californicum Ferment Extract, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, Sodium Cocoyl Barley Amino Acids, Potassium Cocoyl Rice Amino Acids, Coco-Betaine, Caprylyl/Capryl Glucoside, Glyceryl Oleate, Parfum, Citric Acid, Lactic Acid, Sodium Levulinate, Potassium Lactate, Potassium Sorbate
Cena: 65 zł / 200 ml
Ania: Nie da się zacząć recenzji tej pianki bez wspomnienia o jej WSPANIAŁYM zapachu. To dosłownie świeża, soczysta morela — coś pięknego (10 punktów dla Minsiterstwa). Od razu się z niej przyjemniej korzysta. Daję namiastkę lata ?
Piana, jaką daje dozownik, jest gęsta i kremowa — nie ścieka z rąk, dobrze „trzyma się” skóry. Skutecznie oczyszcza, a jednocześnie bardzo delikatnie. Stosowałam ją nawet przy podrażnieniach i nic się nie działo. Duży plus leci ode mnie za niebanalny skład i moje ulubione fermenty. Szczególnie lubię je właśnie w produktach do oczyszczania. Jeśli znacie już kosmetyki Ministerstwa, to raczej się nie zawiedziecie.
Czy sięgnęłabym po ten kosmetyk ponownie? Tak.
Monika: Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na zapachu kosmetyku od Ministerstwa. Zawsze są w punkt — aromatyczne, nie duszące, odpowiednio dobrane. Tak też było w przypadku morelowej pianki. Moim zdaniem nie jest łatwo odtworzyć dokładnie ten aromat tak, żeby nie był sztuczny, czy duszący. Im się udało. To właśnie on jest dla mnie jednym z większych plusów. Uwielbiam. Działa na mnie podobnie jak serum z mango od Hemp Juice (za którym też stoi Ministerstwo).
Pianka jest odpowiednio zbita i aksamitna — trochę jak ubite białko z cukrem, dzięki czemu przyjemnie się ją rozprowadza. Jest naprawdę łagodna. Pozostawia skórę miękką i odświeżoną, bez uczucia ściągnięcia. Z przyjemnością po nią sięgałam, nawet przy retinalu. Chętnie do niej wrócę latem, głównie ze względu na fenomenalny zapach. A i jeszcze jedno — butelka jest nieco większa niż standardowe pianki, bo macie 200 ml zamiast 150. To oznacza tylko jedno: jeszcze więcej wspaniałej moreli!
Czy sięgnęłabym po ten kosmetyk ponownie? Zdecydowanie tak.