To jeden z największych postów w całym roku. Zbiera w jednym miejscu wszystkie perełki kosmetyczne, które odkryłyśmy w 2017. Większość kosmetyków pojawiła się już wcześniej w naszych comiesięcznych wpisach – PiggyPEG Keg, zapewne niektóre już kojarzycie 🙂 Są to produkty, których używałyśmy systematycznie i zrobiły na nas niezłe wrażenie. Lubimy je i z chęcią do nich wracamy! Przed Wami nasze zestawienie ulubieńców 🙂
EcoLab, Alginatowa maska nawilżająca
M: Najlepsza maska nawilżająca z tej półki cenowej! Po jej użyciu jest widoczna i wyczuwalna duża różnica w wyglądzie skóry. Co tu dużo mówić – musicie spróbować! Warte uwagi są też pozostałe maseczki z tej serii, jednak ta nawilżająca szczególnie mi podpasowała.
Whamisa, Maseczki w płachcie
M: Tego po prostu trzeba spróbować. Niesamowita jakość warta swojej ceny. Jeśli ktoś dodatkowo lubi azjatycką pielęgnację, będzie to rozwiązanie idealne. Skóra po zastosowaniu maseczek Whamisy jest niesamowicie odżywiona, miękka i pełna blasku. Jeśli nie macie budżetu na zabiegi full wypas lub nie macie zbyt wiele czasu, aby wybrać się do gabinetu, wypróbujcie jedną z wariantów żelowych masek lub „glonową”. Efekt jak po dobrym SPA gwarantowany. Totalny ulubieniec 2017!
Nacomi, Maseczki algowe peel-off
M: Naprawdę nie wiem ile opakowań zużyłam w tym roku… W każdym bądź razie dużo 🙂 Moje ulubione to te łagodząco-nawilżające. Zawsze mi pomagają na podrażnienia i zaczerwienienia. Jeden słoiczek starcza mi na 2-3 maski. Dobrze się rozrabiają i ściągają po zastygnięciu. Nie zdziwcie się jak w 2018 też będą w ulubieńcach 😉
Chitozan naturalny Sun
M: Wydawałoby się, że produkt typowo na sezon letni… a jednak nie tylko! Chitozan powinien znajdować się tak naprawdę w apteczce każdego. Pomaga nie tylko na oparzenia słoneczne i zaczerwienienia. Sprawdza się idealnie jaka baza pod balsam po depilacji. Jest idealną alternatywą dla żelu hialuronowego, kiedy chcemy go zastosować pod olej lub krem. Radzi sobie z każdym podrażnieniem, suchą skórą, wysypami alergicznymi itd. Jest idealny po inwazyjnych zabiegach kosmetycznych przy kuracji łagodzącej. Najlepiej stosować go na twarz na wilgotną skórę jako bazę. Nada się nawet dla najbardziej wrażliwych osób. Zużyłam już 3 buteleczki (większość latem), ale na pewno na takiej ilości się nie skończy. Warto go mieć w swojej kosmetyczce!
Derma Maść łagodząca
A: To prawdziwy opatrunek w płynie – pomaga na podrażnienia, suche kolana i łokcie, czerwone plamy, a także przyspiesza gojenie się ran. To prawdziwie hipoalergiczna maść nie tylko dla dzieci 🙂 Sprawdzi się u osób z AZS, egzemą i przy ekstremalnie suchych skórach. Dzielnie służyła mi cały rok, jest bardzo wydajna i bezzapachowa. Niezaprzeczalnie jeden z lepszych kremów SOS jaki miałam. Szczególnie dobrze się sprawdziła jako ratunek na podrażnienia po goleniu!
Hydrolaty
Ministerstwo Dobrego Mydła
Asoa
MydłoStacja
Clochee, Krem matujący SPF 50
M: To jeden z niewielu produktów, który nas tak bardzo poróżnił. Ania niekoniecznie była zadowolona z tego kremu za to ja mianuje go ulubieńcem. Latem stosowałam go praktycznie codziennie. Wystarczał mi w zupełności sam – bez utrwalania, baz, kremów itd. Nie wysuszał mi skóry i nie robił tzw. płaskiego matu. Po prostu sprawiał, że skóra się nie świeciła, ale zachowała naturalny blask.
Jesienią dalej stosowałam filtr Clochee, tym razem już na krem na dzień. Potrzebowałam trochę więcej nawilżenia. Przełomowy okazał się eksperyment, kiedy postanowiłam nałożyć krem gąbeczką jako podkład. Świetnie mi się sprawdził w tej roli, nawet z olejem chia współpracował. Uważam, że nazwa powinna być zmieniona na „kryjący podkład z filtrem SPF 50”, bo krycie ma naprawdę niezłe 😉 Skończyłam dwie buteleczki i latem na pewno sięgnę po trzecią.
Alkemie, Peeling enzymatyczny Beauty: active!
A: Długo szukałam takiego produktu – cudo! Wbrew pozorom nie tak łatwo o delikatny peeling enzymatyczny. Moja ultra cienka skóra właśnie się takiego domaga. Ten jest idealny – w wygodnym słoiczku, super kremowy, bardzo wydajny i mega łagodny. Peeling ideał dla takich wrażliwców jak ja. Skóra po użyciu jest miękka, rozjaśniona i gładka. A jak pięknie ten słoiczek wygląda na półce 🙂
Resibo, Specjalistyczny balsam wyszczuplający
A: Ten balsam też pojawił się w jednym z KEGów. Na początku byłam do niego nastawiona sceptycznie, nie wierzę w magiczne balsamy wyszczuplające, a w dietę i treningi. Ten gagatek bardzo pozytywnie mnie zaskoczył! Jest idealny po siłowni, super chłodzi rozgrzane ciało i wspomaga efekt ujędrnienia. Bardzo przypadł mi do gustu jego zapach – świeży, leśny i bardzo energetyzujący. Pomógł wygładzić i ujędrnić skórę, a centymetry w talii faktycznie ubyły! Pamiętajcie jednak, że kluczem jest systematyczność i zdrowe podstawy. Nic nie przyjdzie samo z siebie 🙂
Mokosh, Balsam brązujący
A: Bezkonkurencyjny. Mój ulubiony kosmetyk samoopalający/brazujący. Z dobrym składem o cudnym zapachu! Działa delikatnie, buduje kolor stopniowo, więc nie trzeba się bać o efekt „pomarańczki” na skórze. Co najważniejsze – nie przesusza, a wręcz odżywia. I nie pachnie spalonym tostem 🙂 To zdecydowanie mój ulubieniec lata 2017, zwłaszcza, że nie należało do najsłoneczniejszych.
Vianek, Krem wzmacniający na noc
M: Pamiętam jak bardzo się ucieszyłam, że Vianek wprowadził serię do cery naczynkowej. Ze wszystkich kosmetyków z tej linii, najbardziej przypasował mi właśnie krem na noc. Naprawdę pomógł mi z zaczerwieniem i zdecydowanie uspokoił cerę. Na pewno seria fioletowa jest jedną z najsłabiej pachnących kosmetyków Vianek. Zapach tego kremu jest przyjemny i nie dusi. Po aplikacji nie jest długo wyczuwalny na skórze. Naprawdę jeden z moich ulubionych. Zużyłam 2 opakowania i na pewno będę do niego wracać.
Vianek, Krem normalizujący na noc
M: Krem z serii normalizującej to mój ratunek podczas skórnego kryzysu…Był taki czas, kiedy moja cera odmawiała współpracy i to bardzo. Później się okazało, że wina leżała po stronie układu pokarmowego. Po zmianie diety problemy skórne ustały, ale bardzo wolno się goiły. Krem z Vianka bardzo mi pomógł je załagodzić. Absolutnie nie przeszkadza mi jego ziołowy zapach (zdecydowanie wolę takie, niż słodkie i mocno pachnące kosmetyki) i stosuje go zawsze, kiedy moja cera ma okres buntu. Dziewczyny, na pewno wiedzą, o czym mówię 😉
Naturativ Ekoampułka 4, cera trądzikowa
Coś dla poszukiwaczy serum wodnego, przeznaczonego do walki z wypryskami. To nasz łup z targów Ekocuda i agent specjalny na nagłe, przykre niespodzianki. Świetnie łagodzi stany zapalne, przyjemnie nawilża i przywraca cerze zdrowy blask. Efekt widać zwłaszcza rano, po nałożeniu serum na noc. Same byłyśmy zdziwione ile taka kropelka może zdziałać! Ekoampułka idealnie łączy składniki łagodzące z antybakteryjnymi. Absolutnie nie jest to produkt wysuszający, dlatego skóra dosłownie odżywa po użyciu tego serum. To jeden z niewielu kosmetyków, które obie uwielbiamy. Mimo, że mamy zupełnie inne potrzeby i cery to sprawdza się cudownie u każdej z nas. A dla jasności – nie ma cery trądzikowej 🙂 Dlatego nie warto zawsze kierować się nazwą a składem. Ekoampułkę stosujemy jako podkład pod krem lub olej, albo punktowo na stany zapalne. W obu przypadkach sprawdza się świetnie i naprawdę widać różnicę w wyglądzie skóry! Jest niesamowicie wydajna, więc na pewno nacieszycie się nią długo.
Alkemie, Spotless (r)evolution, 24-godzinny krem rozjaśniający
A: Ciężko uwierzyć, że Alkemie dopiero w tym roku zadebiutowało na rynku. Gdybyśmy miały opisać markę w trzech słowach to byłyby to: jakość, oryginalność, technologia. Tutaj nic nie jest przypadkowe. I są to naprawdę mocne kosmetyki, których działanie widać szybko. Tak jak w przypadku Spotless (r)evolution – to masa składników odżywczych i substancji aktywnych zamkniętych w pięknym opakowaniu. Genialnie wspomaga walkę z przebarwieniami i pozostawia skórę miękką – tak jak lubię 🙂 Coś czuję, że to będzie stała pozycja w mojej pielęgnacji, szczególnie w okresie jesienno-zimowym.
Hagi, krem z kompleksem Detoks
A: Ten krem zachwalałyśmy w analizie na FB i w listopadowym KEGu. Nic dziwnego, że musiał pojawić się też w ulubieńcach roku! Wbrew pozorom nie tak łatwo jest znaleźć krem, który podpasuje nam obu. A temu się udało! Śmiem twierdzić, że to krem całoroczny – sprawdzi się i latem i zimą. Moja cera dawno nie wyglądała tak dobrze jak po tym kremie! No i ten boski zapach dżemu truskawkowego 🙂 Sprawdza się dobrze na dzień i na noc. Powinien podpasować nawet cerom problematycznym z uwagi na wiele składników regulujących i antybakteryjnych.
Vianek, Eliksir przeciwzmarszkowy
A: Dopiero co pojawił się w grudniowym KEGu, a już trafił do ulubieńców – cóż, to hit od pierwszego użycia. Efekty niemalże widać od razu – ujędrniona skóra z rozjaśnionymi przebarwieniami. Tego właśnie oczekiwałam od serum. Dlatego musiał się znaleźć w ulubieńcach, bo to jeden z najlepszych kosmetyków do zadań specjalnych! No i naprawdę pięknie pachnie. Pielęgnacja wieczorna staje się przyjemnością 🙂
Resibo multifunkcyjny peeling
M: Uwielbiam! Naprawdę widzę różnicę w wyglądzie skóry za każdym razem, kiedy użyję tego peelingu. Zazwyczaj zostawiam go na twarzy na 8-10 minut, a przy zmywaniu delikatnie masuje jedynie okolice nosa i czasem czoło lub brodę. Bardzo lubię konsystencję i zapach tego peelingu. Zastępuje mi też maseczkę, bo ma w składzie wiele odżywczych składników. Według mnie to jeden z lepszych produktów Resibo. Dołącza do moich pozostałych ulubieńców tej marki – toniku, kremu pod oczy i balsamu do ciała.
John Masters Organic, Szampon do włosów normalnych
M: Szampon, który naprawdę zrobił na mnie wrażenie… Moje włosy go po prostu uwielbiają i mam wrażenie, że po prostu same się układają po jego użyciu. Żaden inny szampon mu jeszcze nie dorównał do tej pory, choć ten z Whamisybył bardzo blisko, ale jednak przegrał w tym pojedynku. Wszystko mi w nim odpowiada – konsystencja, zapach, efekt jaki daje. Może jedyne, do czego miałabym zastrzeżenia to cena 😉 Szukam kosmetyków o podobnym działaniu, ale i tak zawsze wracam do tego szamponu. Często zaopatruje się w mini wersje – super nadają się do podróżowania.
YOPE, Żel pod prysznic Geranium
M: Mydła uwielbiam, żele pod prysznic chyba jeszcze bardziej. Mój ulubiony to zdecydowanie Geranium. Jest niezwykle delikatny i nie pachnie zbyt intensywnie. Żel jest bardzo wydajny, a dodatkowym plusem jest opakowanie z pompką, które zdecydowanie ułatwia jego aplikację pod prysznicem. Chyba jeszcze bardziej lubię te produkty przez ich opakowanie 🙂 Super prezentują się w łazience!
Fresh&Natural, Pasta do mycia twarzy
Jedno z największych odkryć 2017. Na początku byłyśmy sceptycznie nastawione co do tego kosmetyku, bo jak właściwie go stosować? Jako zamiennik OCM czy samodzielnie? Okazał się u nas totalnym hitem, jako pierwszy krok w dwuetapowym oczyszczaniu skóry! Dodanie emolientu to był strzał w dziesiątkę – w końcu nie każdy lubi czuć tłusty film na twarzy. Makijaż i zanieczyszczenia zmywa naprawdę pięknie – bez podrażniania nawet bardzo wrażliwej skóry. Słoiczek takiej pasty spokojnie wystarczy Wam na 4 miesiące, nie musicie jej żałowac 🙂
KOLORÓWKA
Nude By Nature Trio do konturowania
A: Jakim cudem tak późno odkryłyśmy NudeByNature? Uwielbiam minerały, ale przyznam, że nie potrafię się obchodzić z sypką formą produktów typu bronzery i róże. Tutaj jestem zwolenniczką kosmetyków prasowanych (dlatego tak kocham Zuii Organics). Jak tylko zobaczyłam to piękne trio, zamknięte w opakowaniu o kolorze różowego złota to przepadłam totalnie. Bronzer do konturowania ma chłodny odcień i jest dosyć suchy – można spokojnie stopniować kolor bez zrobienia sobie krzywdy. Następnie mamy róż w pięknym, ciepłym odcieniu brzoskwini z mocniejszą pigmentacją. Rozświetlacz za to nie spełnił moich oczekiwań, to po prostu kremowy cień, który nie robi za wiele. Ogólnie jednak paletka jest świetna, wydajna i na pewno kupię ją ponownie!
Nude By Nature, Allure Defining Mascara, Tusz do rzęs
M: To chyba Was nie dziwi, prawda? 🙂 Do tej pory najlepszy tuż naturalny tusz jaki miałam (wybacz Boho). Niedawno zaczęłam drugie opakowanie i na razie nie zapowiada się na zmiany. Mascara idealnie podkreśla moje rzęsy, nie obciąża ich i przede wszystkim nie podrażnia mi oczu. Moje są ekstremalnie wrażliwe, więc jeżeli jakiś tusz przejdzie u mnie test to wielki sukces. Równie ważne jest to, że ten od Nude By Nature się nie obsypuje i nie robi efektu pandy. Niestety, wiele naturalnych tuszy pomimo dobrego składu bardzo często to powodowały. Nie będę ukrywać, że moją sympatię do tej mascary podbija też jej opakowanie.
Nude By Nature, Touch of Glow Highlight Stick, Rozświetlacz w sztyfcie
M: Tak. Nude By Nature zdominowało kolorówkę w tym roku. Długo wzdychałyśmy do tych produktów, ale w końcu zaryzykowałyśmy i zamówiłyśmy. Nie należą do najtańszych, więc nie będziemy ukrywać, że do zakupu skłoniła nas promocja. Do tego rozświetlacza namówiła mnie dodatkowo Magda (missgoodtaste). Cieszę się, że jej posłuchałam 🙂 Stosuje go praktycznie codziennie. Dobrze się sprawuje pod minerały, jak i na fluidy. Daje efekt mokrej skóry, który niesamowicie mi się podoba. Czasem stosuję go też jako cień do powiek i delikatnie pudruje. Dla mnie zdecydowany HIT!
Coleur Caramel, Kuleczki rozświetlające
M: Bardzo się polubiłam z tym rozświetlaczem. Daje zupełnie inny efekt niż Nude By Nature. Często łączyłam je razem dla podbicia efektu przy wieczornym makijażu. Kuleczki od CC mają chłodny odcień i w zależności od nałożonych warstw, mogą dać lekki błysk lub widoczną, srebrną taflę. Całkiem przez przypadek odkryłam jak uzyskać mocniejszy efekt przy aplikacji. Wystarczy potrząsnąć pudełeczkiem i zebrać pyłek z wieczka 🙂
Neauty, podkład mineralny
A: Najmilsze zaskoczenie 2017 – myślałyśmy, że już nie znajdziemy nic lepszego od LilyLolo pod względem krycia. A tu proszę! Neauty zawojował nasze kosmetyczki. To podkład kryjący, który równa się z płynnymi odpowiednikami, jednocześnie nie tworząc efektu maski. Daje satynowe, matowe wykończenie i jest mega przyjemny w użyciu – to zapewne sprawka tego, że jest tak dobrze zmielony. Poza tym w słoiczku znajdziemy 8g produktu, który starcza spokojnie na 4 miesiące. Dla mnie ogromnym plusem jest też różnorodność odcieni – przy mojej bladej cerze wpadającej w żółte tony Golden Fair jest idealny! Koniecznie wypróbujcie, nasze koleżanki są zachwycone – tak jak my 🙂
Neauty, korektor mineralny
M: Skuszona świetną jakością podkładu, zamówiłam też korektor. Nie wahałam się zbyt długo, bo jego cena jest naprawdę atrakcyjna. W składzie, oprócz pigmentów, zawiera też glinkę. Idealnie nadaje się do zakrywania niedoskonałości, ale nie polecałabym go pod oczy (tak jak Lily Lolo). Bardzo dobrze blenduje się z podkładem i nie rolluje się. Naprawdę warty wypróbowania korektor mineralny!
SoBio, krem BB 5w1
A: Naprawdę szkoda, że trafił do nas dopiero teraz… To nie BB, to krycie Colorstay tylko z dobrym składem, ale nie daje efektu maski. Ten krem super się wtapia w skórę i zastyga na niej, przez co dobrze łączy się z minerałami (jeśli lubimy matowe wykończenie). W składzie znajdziemy same pigmenty, oleje oraz filtr – co prawda niski, ale my i tak lepszy taki niż żaden. Cera zyskuje ładny, naturalny glow. Bardzo go lubimy i jeżeli jakimś cudem nie zostałyście fankami minerałów to jest to coś dla Was! My też czasem lubimy chwilkę „odpocząć” od sypkich produktów 🙂
Boho korektor w sztyfcie
M: Tak naprawdę kupiłam go dla siostry, jednak okazał się być dla niej za jasny i trafił do mnie. Ma bardzo kremową konsystencję, więc świetnie sprawdzał mi się pod oczy. Dobrze też sobie radził z zakrywaniem przebarwień. Nadaje się pod podkład mineralny, jak i do poprawy zwykłego podkładu. Do tej pory używałam jedynie korektorów mineralnych. Ten od Boho bardzo mi podpasował i na pewno będę po niego sięgać na zmianę z sypkimi produktami!
A jakich Wy macie ulubieńców 2017?
Są tu i moi ulubieńcy. Krem matujący spf 50 od clochee jest ze mną od czerwca. Do tego piling do twarzy od Resibo i nowość, ale już się polubiłyśmy – pasta do mycia twarzy Fresh&natural. Od Resibo mam jeszcze odżywczy balsam do ciała, który jest jednym z lepszych jaki miałam i trzy produkty, które czekają na swoją kolej. Mogę jednak powiedzieć, że Resibo to producent, którego kosmetyki nie przez przypadek znajdują się na wielu listach ulubieńców. Na mojej liście ulubieńców roku nie może zabraknąć kosmetyków od Lush botanicals. Ja i moja skóra kochamy je za zapach i działanie. Nigdy wcześniej nakładanie serum nie sprawiało mi tyle przyjemności co teraz. A już sok-tonik jest w każdym kolejnym zamówieniu. Boski:) Nie mogę też pominąć Ministerstwa Dobrego Mydła, od którego zaczęła się moja przygoda z naturą. Ich produkty polecam każdemu i chyba nikt się nie zawiódł. Zawsze są ze mną i zawsze będą – piling, mydła, sztyfty, oleje, hydrolat różany i półkule kąpielowe.
A wy inspirujecie. I robicie to bardzo skutecznie. Gratuluję:)
Miło się czyta, że nie tylko u nas te kosmetyki są ulubieńcami 🙂 Dzięki!
Mam i ja 🙂
Hagi – krem detox super, choć mam wrażenie, że nieco mnie zapycha, będę go obserwować. Poza tym cała marka jest rewelacyjna 🙂
Whamisa – uwielbiam lotiony, jakby lekkie kremy z fermentem, coś wspaniałego solo i pod krem. Poza odżywkami do włosów cała marka się sprawdziła.
Neauty Minerals – testuję. Trochę zbyt mało trwały (wersja matująca), ale faktycznie dobrze kryje i ładnie wygląda na twarzy.
Alkemie – uwielbiam, pomimo że produkty nie do końca wywiązują się z obietnic. Ale są takie ultrakomfortowe… mam słabość 🙂
Wiele produktów z listy mam na wish liście: pasta Fresh& Natural, Ministestwo Dobrego Mydła, a teraz jeszcze całą masę innych produktów. Grzecznie czekam na zużycie zapasów 🙂
Czemu mój komentarz się nie pojawia? Pytalam o to co sadzicie o podkładzie Zuii? Fajni ulubiency:)
Dziewczyny, mogę zapytać jak często polecacie stosować eliksir z Vianka? 😉 Chyba nie powinno się codziennie? Pozdrawiam 🙂
Dziewczyny znacie tą markę http://www.oceanmistcosmetics.com/??
Nie 😉
a kremy pod oczy? Brakuje mi ich w waszych wpisach 🙁